Właściwie wiele nie trzeba mówić wystarczy przejść przez las nad morze i wszystko samo się opowiada.
Potrzebna jest pogoda, chęci i dobry nastrój, chociaż czasami zły może się nam odmienić w dobry, więc warto spróbować.
W Orłowie czekają atrakcje dodatkowe, poza widokami są tu kutry i pachnące właśnie uwędzone ryby, są tu szarlotki, serniki , obiady i różnego rodzaju napoje.
Ja swój wypiłam już na świeżym powietrzu, oszukując chłód wczesnowiosenny grzejącym mnie słońcem i czytając Paul’a Auster’a „Winter Journal” – ostatnia chwila, aby książkę godnie skończyć czytać.
Zostawiłam na chwilę moją herbatę malinową i książkę bez opieki. Gdy wróciłam, czytam dalej, a tu nagle Auster snuje opowieść o pewnym mężczyźnie, któremu w chwili nieuwagi wrzucili truciznę do drinka zabijającą w ciągu 24 godzin, w trakcie, których rozwikłał zagadkę, kto i dlaczego i swoją śmierć zdążył pomścić, jednak to małe pocieszenie. Piję swoją herbatkę, więc i myślę – zatruta podstępnie czy nie?
Na razie nic nie czuję – żadnych bóli, mroczków i zawrotów, jestem dobrej myśli.
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Nadmorski klimat . Jak w domu .
Bardzo ładne ujęcia 🙂
Pozdrawiam
🙂
Uwielbiam takie spacery i klimaty🐳🐚😃 zauważyłam że u Ciebie nie można klikać like, czy to celowo czy możesz włączyć?
😀 włączę
Super:)
Kuszące zaproszenie na spacer 🙂 Szkoda, że nie mieszkam zbyt blisko 🙂
Ciągnie mnie już do Gdyni.. 🙂 Wywołałaś mojego wilczka z lasu 🙂
Szkoda, że mam tak daleko nad morze… Pięknie. Pozdrawiam!
Czyli herbatka jest okej, nikt przy niej nie kombinował;)
Piękne zdjęcia!
Tak, żyję i czuję się świetnie 😊