Na Warmii i Mazurach jest małe miasteczko Ryn położone malowniczo nad dwoma jeziorami Ryńskim i Ołów, a w samym jego centrum stoi na wzniesieniu zamek pokrzyżacki wzniesiony w XIV w.
Legenda głosi, że jeziora i zamek przypominały Krzyżakom rzekę Rhein i zamki nad nią stojące – stąd być może wzięła się nazwa Ryn. Zamek pełnił nie tylko rolę militarną, ale i zaopatrywał Zakon Krzyżacki w dobra takie jak ryby, dziczyznę, miód i inne specjały. A i teraz u podnóża zamku w starym młynie wszelkiego rodzaju łakocie jak wędzonki, swojskie sery, miody, również te procentowe, grzyby i słodkości zakupić można.
Zamek zbudowany z kamienia i cegły, na planie prostokąta jest budowlą dość prostą w porównaniu np. z Zamkiem w Malborku, jednak jest piękny. Zniszczony był w niewielkim stopniu, ponieważ przetrwał do wojny, a w czasie wojny rezydowali tu Niemcy. Obecnie jest eleganckim hotelem, który wraz z przy zamkowymi zabudowaniami stanowi przepiękny kompleks budynków. Obecnie dziedziniec zamku jest zadaszoną salą, w której pod szytym w Turcji baldachimem jest przepiękna jadalnia.
Pierwszym ryńskim Komturem był Fryderyk von Wallenrod, brat Konrada Wallenroda, wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego znanego nam wszystkim z poematu Adama Mickiewicza „Konrad Wallenrod”.
Z zamkiem związana jest też postać Księcia Witolda, stryjecznego brata Jagiełły, który marzył o tym by zostać królem, tak bardzo, że zawarł przymierze z Krzyżakami, lecz potem ich zdradził i w Bitwie pod Grunwaldem dowodził wojskami litewsko-ruskimi, uwieczniony przez Matejkę siedzącego w pobliskim lesie przy sztaludze i dokumentującego tę wielką bitwę. No troszkę mnie poniosło!
Za tę zdradę podobno został ukarany przez Krzyżaków, którzy zaprosili na zamek żonę Witolda Annę wraz z dwójką dzieci. Ta nic nie podejrzewając, jako, że gościli na zamku z Witoldem wielokrotnie, zaproszenie przyjęła, a Krzyżacy zamurowali ją żywcem wraz z dziećmi w ścianie jednego z korytarzy zamku.
Podobno w czasie restauracji zamku faktycznie w tejże ścianie szczątki DNA ludzkiego znaleziono.
Inna ciekawostka jest taka, że w jednej ze ścian zamku, przebywający ostatnimi czasy współczesny Mistrz Krzyżacki zamurował jakiś tajemniczy dokument. Szukałam ruchomej cegły – nie znalazłam.
Innym zabytkiem Rynu jest piękny biały wiatrak typu holenderskiego z XIX w stojący nieopodal na wzgórzu obok starego cmentarza, na którym możemy znaleźć wiele starych grobów szanowanych mieszkańców tej miejscowości jeszcze z przed wojny o niemieckich nazwiskach.
Tereny te historię powojenną miały okrutną, a Mazurzy właściwie wszyscy ten region opuścili, zmuszeni można powiedzieć do wyjazdu ze swoich gospodarstw. Większość z nich przeprowadziła się do Niemiec, gdzie nie było im lekko. Mam nadzieję, że ich dzieci znów odnalazły swoje miejsce na ziemi.
Czasy powojenne na Mazurach możemy zobaczyć w porażającym filmie Wojciecha Smarzowskiego „Róża”, ja od połowy filmu do jego zakończenia właściwie cały czas płakałam, jednak film uważam, powinien obejrzeć każdy obowiązkowo.
Samo miasteczko jest malutkie, ale urocze i uroczo położone.
W niedalekiej odległości znajdziemy inne znane miasta Mazur, takie jak Giżycko, Mrągowo, czy Kętrzyn. Możemy tutaj spacerować, zbierać runo leśne, pływać wpław i w różnych „pojazdach wodnych”, po prostu delektować się piękną polską przyrodą.
Gdybyście jechali do Rynu przez Ruciane Nida koniecznie zatrzymajcie się w sklepie spożywczym i zakupcie przepyszne lokalne ciasto nazywane mrowiskiem. Ja jestem jego wielbicielem.
© ZDJĘCIA WŁASNE
pieknie opowiedziane dziekuje
Ja też dziękuję za miłe słowa 🙂