Upieczmy pachnący bochenek chleba

Świat zatrzymał się. Ulice opustoszały. Ludzie zamknęli się w domach. Szczęśliwcy mają wokół siebie bliskie i ukochane osoby, dzięki którym łatwiej jest znieść odosobnienie. Samotni są jeszcze bardziej samotni, ale są też niestety Ci, dla których dom stał się pułapką…

Tymczasem za oknem jakby nigdy nic śpiewają ptaki, kwitną pierwiosnki, zawilce, tulipany, a drzewa mirabelek, magnolii, wiśni i inne pokrywają się kwiatami.

Cały świat ludzki natomiast oszalał na punkcie drożdży. Wszyscy bez względu na to czy wcześniej piekli, czy nie, obecnie pieką drożdżówki, chleby, bułki, bułeczki. To daje poczucie niezależności, ale też domowego ciepła i spokoju. Własne wypieki zawsze były i będą czymś szczególnym, a zwłaszcza chleb.

Wypiekam oczywiście też i ja. Od dosyć dawna piekłam „chleb przyjaźni”, jak go sobie nazwałam ze względu na przechodni zakwas, ale ostatnio zamarzył mi się taki zwyczajny pszenny chleb z chrupiącą skórką.

Co do zakwasu użyłam go do pieczenia i tego chleba, ale myślę, że można wypróbować zwyczajne drożdże i potem zostawić sobie w słoiku 3 łyżki ciasta na następny chleb.

Ponieważ ciasto musi sobie porosnąć 8-12 godzin, najlepiej zacząć je robić rano i upiec wieczorem, lub zrobić wieczorem, a upiec rano.

Oto co potrzebujemy:

70 dkg mąki pszennej ( ja użyłam 55 dkg mąki pszennej i 15 dkg mąki kukurydzianej)

1,75 – 2 szkl. letniej wody (ciasto nie powinno być twarde, ale też nie może być lejące się)

2-3 łyżki oleju

łyżka soli

łyżka cukru

3 łyżki zakwasu ( lub 5 dkg drożdży)

Możecie dosypać trochę, kminku, czarnuszki lub siemienia lnianego.

Wszystkie składniki mieszamy ze sobą w sporym naczyniu na tyle długo, żeby ciasto stało się jednolite i nabrało powietrza. Sami zobaczycie, że w którymś momencie ciasto zacznie być sprężyste i wydawać dźwięki. Wtedy przykrywacie naczynie pokrywką i odstawiacie na 8-10 godzin. Ciasto musi mieć nieco miejsca, bo trochę urośnie.

Nie zapomnijcie wziąć 3 łyżek ciasta do słoika, zamknijcie słoik i schowajcie do lodówki. Może tam stać do 3 tygodni.

Po 8-12 godzinach posypujemy nasze ciasto nieco mąką i drewnianą łyżką delikatnie odklejamy je od ścianek naczynia – powinna powoli robić się Wam kula ciasta. Przekładamy ją do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia, takiej którą będziecie mogli przykryć.

Ja wykorzystałam do tego zwykłą okrągłą blaszkę – moje ciasto było stosunkowo miękkie – samo nie trzymało „formy”, dlatego z jednej strony po zagięciu papieru do pieczenia położyłam słoik po dżemie.

Możecie chleb posypać makiem.

Chleb wstawiacie do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i przykrywacie na 20 minut. Po 20 minutach ściągacie pokrywkę i pieczecie jeszcze 35-40 minut, ale zmniejszacie temperaturę do 180 stopni. Nie jestem pewna czy chleb lubi termoobieg, chyba lubi spokój 😉 Ostatnio piekłam chleb prawie 90 minut – jeśli zdarzy się Wam sytuacja, że chleb po godzinie pieczenia nie zarumienił się to po prostu czekajcie tak długo, aż się zarumieni. Może to wina dziwnego gazu – bo taki mam piekarnik…może to gaz koronawirusowy był dzisiaj, kto wie…?

Po tym czasie chleb powinien mieć rumiana skórkę, może gdzieś pękniętą.

Chleb jest przepyszny. No i macie zakwas na swój następny bochenek.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s