Zamieszkaliśmy w sympatycznym i niewielkim miasteczku Sidi Ifni, w którym mieszka zaledwie 20 tysięcy ludzi, więc wyjeżdżając ze wszystkimi byliśmy po imieniu 😉
Miasteczko w XV wieku założyli Hiszpanie i ciągle jest tutaj wiele pięknych domów. Niestety niektóre o zgrozo stoją niezamieszkałe i niszczeją, ponieważ w zwyczaju autochtonów nie ma możliwości zajęcia cudzego domu! Niestety ładne domy to jedyna miła rzecz, jaką mogę powiedzieć o Hiszpanach, ponieważ miasteczko zbudowali, jako miejsce przerzutu niewolników… Za czasów Saadytów Marokńczycy przejęli miasto, które ponownie wróciło w ręce Hiszpanów w XIX wieku. Dopiero w 1934 Sidi Ifni odcięte od strony lądowej przez niepodległe Maroko zostało w końcu opuszczone przez Hiszpanów.
Większość pięknych zabudowań Sidi Ifni pochodzi z lat 30 XX wieku i jest mieszanką art deco i stylu mauretańskiego. Niezwykłe wrażenie robią wielkie schody i promenada wzdłuż morza, oraz fakt, że miasteczko leży na wzgórzach.
Jest tutaj gigantyczny plac zajmowany w weekendy przez okolicznych rolników sprzedających dary ziemi, Berberów sprzedających misternie zdobioną biżuterię i czajniki, handlarzy sprzedających ubrania, stare drobiazgi i inne dobra. W poniedziałek, gdy plac pustoszeje wpuszczane są kozy, owce, osiołki i inne zwierzaki, które pięknie go oczyszczają z resztek jarzyn i owoców.
Życie toczy się dość leniwie, w przyjaznej atmosferze i rozlicznych kawiarenkach, barach i kramach, a poniżej na wielkich falach szaleją surferzy. W godzinach odpływu przychodzą na kamieniste plaże marokańskie kobiety w kolorowych strojach w poszukiwaniu muli.
Z drugiej strony miasta rozciąga się niewielki port, w którym najciekawsza jest przystań dla łodzi drobnych poławiaczy sardynek.
Niedaleko, bo zaledwie 10 km od Sidi Ifni leży piękna miejscowość Legzira z uroczymi budynkami i kafejkami, ale przede wszystkim przepiękną plażą z czerwonymi łukami powstałymi z wypłukanych skał o przedziwnej budowie, wyglądających nieco jak przepyszne ciasto pełne orzechów.
Łuki są niesamowite i zmieniają swoje kolory zależnie od pory dnia. Najcieńszy z łuków wyglądający jak mrówkojad niestety pewnego ranka w okolicach godziny 10 po prostu runął na ziemię, na szczęście nikomu nie robiąc krzywdy.
Cudownie jest spacerować brzegiem oceanu i patrzeć na niezwykłe plaże i klify Sidi Ifni i Legziry.
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Super 🙂
🙂 kolory, widoki, klimaty…
zarówno piękne jak i ciekawe ,dziękuję za podróż 🙂
Zapraszam wkrótce na ciąg dalszy 🙂
Pingback: Ras-el-Hannout jeden z zapachów Maroka | fabryka czasu ulotna
Pingback: Szakszuka na waromie – Thermomix u Ani