Reykjavik i Złoty Krąg

Zamknięta w domu zaczęłam wspominać. Odnalazłam wpis nie wpisany i tak sobie myślę, że może mogę go wstawić, chociaż upłynęło już od wyjazdu sporo czasu.

Dziwnie tak może pisać teraz o innych krajach, gdy w szczególności na wyspy nie da się nijak dostać, a kiedy będzie można i kiedy zachce nam się w ogóle podróżować trudno jest w tym momencie powiedzieć…

Ale oto mój spacer sprzed lat:

Reykjavik jest pięknie położony w zakolu Zatoki Faxa z górującym w oddali masywem Esja.  Wzdłuż wybrzeża ciągnie się bulwar z przepiękną rzeźbą łodzi wikingów, która równie dobrze mogłaby być szkieletem wieloryba.

Reykjavik to właściwie małe kolorowe miasteczko, zupełnie nie mieszczące się kategoriach stolicy, jakie mamy w głowie. A jednak, w realiach Islandii to rzeczywiście metropolia godna tego miana.

Miasto łączy w sobie ulice pełne kolorowych domków, park z muzeami , piękne wybrzeże z portem i bulwarami i nowoczesną architekturę.

Jednym z centralnych punktów miasta jest park z jeziorem Tjornin, które podobno łączy się podziemnym strumieniem z morzem. Stąd już blisko do Muzeum Narodowego, w którym możecie poznać historię narodu Islandzkiego i Galerii Narodowej, w której dla odmiany zgromadzone są zbiory sztuki islandzkiej, które postanowiłam obejrzeć.

 

 

W Reykjaviku jest słynna katedra Hallgrimskirkja zbudowana podobno na wzór jednego z przepięknych wodospadów o nazwie Skalftafell  – faktycznie można się doszukać podobieństwa. Katedra  znana jest chyba prawie każdemu kto kiedykolwiek pomyślał o Islandii.

Jednak ważniejsza od Hallgrimskirkja jest starsza i niepozorna katedra luterańska z XVII wieku – to spod niej odbywa się, co roku wymarsz posłów do Altingu, który to zwyczaj towarzyszy otwarciu sesji parlamentu.

Islandczycy kochają swoją kulturę i zwyczaje oraz legendy i wiarę w stwory takie jak elfy. I trudno się dziwić, jest to wyspa tajemna, trudna do życia, z małą liczbą ludności. To łączy ludzi! Mają wielką literaturę, która wywodzi się z wieczornych opowieści w zimne noce spisanych potem w wielkie sagi, dwie z nich to Saga o Njalu i poetycka Edda Snorri Sturlusona  z XIII wieku. Spisane są w nich dzieje rodów i wydarzeń na Islandii oraz mitologia tego kraju.

Na wzgórzu Skolavolduhort w Reykjaviku jest 15 ulic o nazwach pogańskich bogów i postaci z mitologii islandzkiej. Dwie ulice Baldursgata i Nonnugata krzyżują się tutaj i to nie bez powodu – Baldur i Nanna to mąż i żona. Czyż to nie jest romantyczne?

Centrum Reykjaviku to śliczny park z małym jeziorem, a przy nim ciekawe muzea – ja wybrałam malarstwo w Galerii Narodowej, chciałam popatrzeć na Islandię okiem artystów. Zachwyciły mnie między innymi pejzaże oddające niezwykły charakter tego kraju.

Miałabym ochotę zobaczyć Muzeum Narodowe, pokazujące historię wyspy, podobno rewelacyjne – może wrócę kiedyś w Noc Polarną, kto wie…

W okolicach muzeów stoi  symboliczny pomnik urzędnika i biznesmana – no faktycznie doskonały i dający do myślenia!

No i koniecznie trzeba zobaczyć budynek filharmonii i opery Harpa, który nie bez powodu został laureatem najważniejszej europejskiej nagrody architektonicznej – Mies van der Rohe Awrad. Budynek zbudowany nieomalże ze ze szkła w kształcie sześciobocznych słupów, przypominających bazaltowe formacje skalne tak charakterystyczne dla wielu miejsc Islandii. To budynek niezwykły grający formą, światłem i cieniami. Prawdziwe dzieło współczesnej architektury. Dla zainteresowanych więcej tutaj

Reykjavik jest uroczy, dobrze go nie poznałam, bo byliśmy tu tylko chwilę w drodze powrotnej. Teoretycznie może być bazą wypadową do Złotego Kręgu, ale my zatrzymaliśmy się bliżej tej niezwykłej atrakcji.

Złoty Krąg

Co to takiego? Mówi się, że jest to Islandia w pigułce, na którą składają się gejzer, wodospad i miejsce spotkań parlamentu na styku płyt tektonicznych . Miejscem wypadowym może być stolica – pigułka numer jeden.  A w Złotym Kręgu zobaczycie:

Gejzer  – Geysir

Niby jest tu mnóstwo turystów, ale i tak robi wrażenie. Wszyscy czekają w napięciu na wielki wybuch, tylko, co któryś jest naprawdę wysoki, więc nie dajcie się zbyć. Gdy się pojawi wszyscy zgromadzeni są bardzo podekscytowani i biją brawo. To chyba pierwsze przyrodnicze miejsce, w który słyszałam oklaski. Ale Islandia to Islandia, nawet turyści się zmieniają pod jej wpływem.

Wodospad Gulfoss

Pomimo, że stał się ostatnim z naszych wodospadów, oczywiście znów nas zachwycił! Wody rzeki Hvita spadają tutaj po dwóch progach wysokich na 21 i 11 metrów i płyną długim i głębokim na 70 m wąwozem do morza. Można sobie zrobić wzdłuż wąwozu ponad 2 km spacer.

Thingvellir – to jest coś!

To jedno z miejsc wyczekiwanych przeze mnie z niecierpliwością.

Nazwa Thingvellir znaczy „równina zgromadzeń” – już od 930 roku zbierał się tutaj średniowieczny islandzki parlament Althing – parlament islandzki jest  najstarszym parlamentem na świecie. To tutaj raz do roku zbierali się na narady, skargi i ważne rozmowy ludzie i rody. Możecie wczuć się w te czasy czytając na przykład „Sagę o Njalu” z XIII wieku, którą czyta się jak powieść przygodową. Tutaj też w skrajnych przypadkach wieszano ludzi za poważne wykroczenia i topiono kobiety za cudzołóstwo, ale powstaje pytanie czemu tylko kobiety?

To miejsce niezwykłe jeszcze z innego powodu – to tutaj spotykają się płyty kontynentalne Płyta Euroazjatycka i płyta Ameryki. Powiem Wam, że to już było ponad moje siły!

Islandia to kraj, przyroda, bajka i trud życia w jednym. Każdy powinien ją zobaczyć, chociaż raz!

I pożegnalny wypad do Interioru…

Ostatnia podróż przez Interior do czoła lodowca.

 

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s