Siedmiogród to jedna z krain historycznych Rumunii, jej nazwa według jednych pochodzi od siedmiu miast założonych przez niemieckich kolonistów, według innych od siedmiu krain znajdujących się na tym obszarze. Nazwa pojawia się pierwszy raz w XIII wieku, a już od X wieku istnieje druga, być może bardziej popularna w Polsce – Transylwania, która w języku rumuńskim znaczy „za lasem”.
Historia Siedmiogrodu pełna jest walk pomiędzy Węgrami, Imperium Osmańskim, Austrią, mieli w nich swój udział również Polacy. Zasiedlali je Sasi, pomagali Cystersi i przez chwilę Krzyżacy.
Ziemie te były niespokojne i wstrząsane częstymi wojnami i napadami. Z tego też powodu wiele tu dobrze chronionych zamków, warownych kościołów i zamków chłopskich, wszystko po to by ochronić mieszkańców przed najeźdżcami.
W okolicach pięknego Sibiu są dwie maleńkie miejscowości – miasteczko Cisnadie i wieś Cisnadioara.
Cisnadie to maleńkie i przepiękne miasteczko zbudowane w XII wieku przez Sasów z cudownym kościołem otoczonym fortyfikacyjnym murem dobudowanym w XV wieku.
Kościół pod wezwaniem Św. Walpurgii otoczony murami
Kościół można zwiedzać za drobną opłatą, a na własną odpowiedzialność wejść na wieżę, aby z niej zobaczyć całe miasteczko i drogę do oddalonej o 2 kilometry Cisnadioary.
Jak sami widzicie decyzja wchodzić, czy nie wchodzić łatwa nie była, na dodatek z ciemności wyłonił się brytyjski turysta krzycząc „zdrugiej strony schody są lepsze” – chyba jednak w tym samym czasie odkryliśmy, że prowadzą do zamurowanych drzwi. Brytyjczyk zza ściany zadudnił informacyjnie, że drzwi brak, a następnie poinformował mnie już twarzą w twarz, że to co widzę to nic, bo będzie tylko gorzej. Fakt, było jak w filmie grozy, ale podobało mi się! No i przeżyłam 😉

spokojne życie w upalny dzień
Do Cisnadioary podążałam z tak zwanego buta kierując się na kościół warowny wznoszący się na 100 metrowym wzgórzu. Jest to najstarszy kościół romański w Rumunii należący pierwotnie do Cystersów. Kościół w całości zbudowany jest z kamienia i otoczony kamiennym murem warownym.
Na koniec zdradzę tajemnicę, że niezwykłą zupę zwaną „ciorba de burta” zjadłam w Cisnadie podziwiając niezwykły kościół i maleńkie kamieniczki.
ZDJĘCIA WŁASNE
Szkoda, że zostało tam tak niewielu Saksonów. Ale kościoły opowiadają piękne historie!
W sumie Sasów jest chyba sporo, chociaż wielu faktycznie wyjechało. Piękne miejsca tam można znaleźć faktycznie i to nie tylko kościoły…
uliczki urokliwe… zakątki piękne i góry ponad 🙂
🙂
Pingback: Sybin – Sibiu, Hermannstadt, Nagyszeben – wiele nazw dla jednego miasta | fabryka czasu ulotna