Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od upieczenia chleba, a wczorajszy skończyłam na jego zrobieniu.
Jest to chleb, na który dostałam zakwas od przyjaciółki – przyszedł do Gdyni z Krakowa, ja rozdałam go moim przyjaciołom, zatraciłam, a teraz wrócił do mnie od nich i będę mogła go oddać Ani, od której go dostałam, a która też go straciła. Czyli chleb zatoczył wielkie koło przyjaźni.
To mi się w nim podoba.
Podobno zakwas można zrobić samemu, ale nigdy nie sprawdzałam jak.
(przepis na zakwas znajdziecie np tutaj:
http://www.moja-piekarnia.pl/2008/07/04/jak-zrobic-zakwas-na-chleb/ )
Chleb jest pyszny i prawdziwy, miesza się go „łapą” w misce, a zrobienie, nie zajmuje dużo czasu.
Oto przepis:
1 szkl siemienia lnianego
1 szkl płatków owsianych
1 szkl słonecznika
1 szkl sezamu lub ziaren dyni –
Te 4 szklanki składników są wymienne, można zmieniać ziarna, muszą tylko pozostać ilościowo cztery szklanki ziaren
1 szkl ugotowanej kaszy gryczanej
1 szkl otrębów
2 łyżki soli
1 łyżka cukru
2 łyżki miodu rozpuszczonego w szklance ciepłej wody
5 szkl wody
kg mąki pszennej
2 szkl mąki żytniej
zakwas
Wszystkie składniki mieszamy bardzo dokładnie ręką, w dużej misce lub wielkim garze, myśląc wyłącznie o przyjemnych rzeczach. Gdy uznamy, że ciasto jest dobrze wymieszane odkładamy 3 łyżki do słoika (to jest nasz zakwas), możemy odłożyć jeszcze 3 dla przyjaciół i wstawiamy zamknięty słoik do lodówki – może stać do miesiąca.
Ciasto chlebowe wlewamy do dwóch większych lub trzech mniejszych prostokątnych foremek i odstawiamy przykryte w spokojne miejsce na całą noc (innymi słowy na ok. 8 godzin).
Rano pieczemy chleb w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez 1 godzinę i 30 minut. Powiem Wam, że czasami nastawiam na wcześniejszą godzinę budzik, wstawiam chleb do piekarnika i gdy wstaję cały dom pachnie pysznym świeżym chlebem, który z przyjemnością zjadam na śniadanie!
Możemy zmniejszyć ilość składników o połowę i upiec jeden duży chleb, możemy też chleb zamrozić.
Smacznego.
Co do zakwasu mogę Wam odłożyć i podarować 🙂
Zdjęcia: Barbara El http://barbarakunickaportfolio.blogspot.com
Jako starsze dziecko asystowałem mojej matce w pieczeniu chleba. Wiejski piec chlebowy jest jamą paleniskową w dolnej części kuchni, z ujściem do komina oczywiście, pali się w nim najpierw przez jakiś czas drewnem, węgielki wygarnia, czyści ceglane dno mokrą szmatą przytwierdzoną do kija, którą nazywało się pomiotłem (dziś to jest elegancki mop), jak najszybciej wsuwa się bułki chlebowe w brytfannach i szczelnie zamyka drzwiczki.
Ja dla odmiany jako mała dziewczynka przyglądałam się jak robi to wszystko moja babcia, babcia kładła ukształtowane chleby na długą deskę i wsuwała ją do pieca chlebowego. Chleby były duże, ciemne, okrągłe i z kminkiem. Region zamojski.
Ta deska-szufla nazywa się kociuba. Wczoraj tego nie pamiętałem i dziś sobie dopiero przypomniałem. Moja matka piekła chleb już w blaszanych brytfankach więc kociuba nie była już tak niezbędna.
Pingback: Upieczmy pachnący bochenek chleba | FABRYKA CZASU ULOTNA