Do wszystkich miast tutaj wspomnianych można dojechać z Lecce korzystając z kolei Reggio lub Trenitalia
LOCOROTONDO MIASTO NA WZGÓRZU
Locorotondo to niewielkie miasto, do którego historycznej części leżącej na niewysokim wzgórzu wspinamy się po labiryncie pięknych, wąskich uliczek pełnych białych domów i wiszących tu i ówdzie czarownic z czasów jak najbardziej obecnych.
Sama nazwa miasta brzmiąca w języku polskim mniej więcej „okrągły teren” odnosi się do jego specyfiki – zakręconych uliczek pnących się do góry.
Wiele domów Locorotondo posiada spiczaste dachy i nazywanych jest cummerse.
Po drodze na najwyższy punkt Locorotondo możemy zwiedzić niewielki romański kościół Chiesa della Madonna della Greca z przepięknym wykutym w kamieniu ołtarzem i drogą krzyżową. Nad głównym wejściem podziwiać możemy niezwykłej urody okno rozetowe.
Na szczycie wzgórza niedaleko Piazza Vittorio Emanuele znajduje się przyjemny park, z którego można obejrzeć całą okolicę siedząc sobie wygodnie na ławce i grzejąc się na słońcu lub chroniąc pod drzewem w cieniu. Jest to też cudowne miejsce na piknik, który przygotował dla nas własnoręcznie Philipp piekąc cudowne foccacie z rozmarynem, pomidorkami i grzybkami o długich nóżkach, falafele o wnętrzu zielonym od pietruszki, które obiecuję przedstawić wkrótce i marchewki pomarańczowe i bordowe słodkie jak miód.
Wałęsanie się po pełnych uroku uliczkach wąziutkich tak prawie, że ocieramy sobie boki to cudowny pomysł na popołudnie. Jest tutaj nawet barokowy pałac wklejony pomiędzy inne kamienice – Palazzo Morelli jednak i on dostosowany jest w swoją wielkością i stylem do kameralnego uroku miasta.
Jako, że Locorotondo leży w dolinie Itria, niedaleko Alberobello słynącego z domków trulli i tutaj w najbliższej okolicy domki te możecie zobaczyć.
Dojazd z Lecce kolejami Reggio przez Martina Franca.
GALLIPOLI MIASTO PEŁNE WIATRU
Innym miastem na wspaniały spacer jest Gallipoli, którego cała stara część leży na wyspie na Morzu Jońskim połączonej z lądem mostem z XVI wieku. Według legendy miasto zostało założone w czasach starożytnych przez Idomeneusa wojownika z Krety, jednego z zakochanych w pięknej Helenie. Wojownika, który wraz z współtowarzyszami ukryty w koniu trojańskim zaatakował Troję. Grecy nazywali Gallipoli „Kalys Polis”, czyli pięknym miastem. I mieli rację.
Gallipoli to miasto, którego starówka mieści się na wyspie. Już przed wyspą jest klimatycznie, widać tutaj budynki starego portu, z pięknym kościołem z XVII wieku pod wezwaniem św. Marii z Canneto. Z kościołem wiąże się legenda cudownego ocalenia z pożaru ikony z wizerunkiem Santa Maria del Canneto. Ikonę uratował rybak, który wyciągnął ją w czasie pożaru portu z płomieni zupełnie niezniszczoną. Ikona po dziś dzień znajduje się na suficie kościoła.
Z nabrzeża widać most wiodący na wyspę i twierdzę wybudowaną w XIII wieku, a potem przez wieki przebudowywaną.
Przechodzimy na drugą stronę spoglądając w dół na targowisko morskich przysmaków i zaczynamy wałęsanie się po labiryncie uliczek. Na tym małym terenie jest 6 kościołów i katedra, aż trudno uwierzyć! Nie dziwię się w związku z tym, gdy widzę dwa kościoły stojące obok siebie. Wzdłuż nabrzeża, które otacza wyspę pasmem drogi ustawione są ławeczki. Można, więc usiąść i zapatrzeć się w dal. W szczególności, gdy ma się kurtkę z kapturem chroniącą przed wiatrem.
Dojazd z Lecce kolejami Reggio.
POLIGNANO A MARE MIASTO O ZAPACHU MORSKIEJ FALI
Ostatnie niewielkie miasteczko w tej wędrówce to Polignano a Mare, w którym zaparło mi dech z wrażenia. A mianowicie jest tutaj most, który pozwala przenieść się z jednej strony wąwozu na drugi. Jest to zarazem most, spod którego widok jest bajeczny, ponieważ pod przęsłami prześwituje cudna zatoczka, skaliste klify i wyrastające z nich domy.
Gdy napatrzyłam się do woli na te piękne widoki, przeszłyśmy po moście na drugą stronę i uliczkami doszłyśmy do schodów prowadzących na skały nad plażą, z którego to miejsca rozpościera się niezwykły widok na Pogliano a Mare miasto wybudowane na skalnym klifie spoglądające prosto w Adriatyk.
Pogoda nam niestety nie sprzyja i zaczyna padać deszcz. Po powrocie na most okazuje się, że pomimo małego deszczu wody spływające z miasteczka stworzyły pod nim całkiem sporą rzekę!
Samo miasto jest pełne uroku, umyte kroplami deszczu białe kamienice i chodniki połyskują w ostatnich promieniach słońca i włączanych światłach latarni. Jest cudnie.
Za bramą, po wyjściu ze starego miasta przy niewielkim placyku, wypijamy w kawiarence przy barze cafe speciale, czyli kawę espresso, ze skórką z cytryny, z likierem cytrynowym, cukrem trzcinowym i odrobiną pianki z mleka, podaną w grubym kieliszku – idealna kawa na deszczową aurę.
Dojazd z Lecce kolejami Trenitalia.
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Magia Włoch … pięknie ją pokazujesz 🙂
Dziękuję – Włochy magiczne są niewątpliwie
Ładnie to tak zaraz po świętach zazdrość wzbudzać u bliźnich ? No bo niekłamanie, szczerze zazdraszczam. Wspaniała opowieść, piekne zdjęcia 🙂
🙂 na pocieszenie dodam, że w domu już przebywam 🙂
Pingback: Lecce i o tym jak czytać notatki | fabryka czasu ulotna
Cudownie czytać o miejscach, z których właśnie wróciłam 🙂 Piękne tereny! Super wpis 🙂
Cieszę się, że mogłyśmy wirtualnie powędrować. Prawda, że tam pięknie?!