Uprzejmie donoszę, że jako człek przeziębiony chciałam zjeść do obiadu moją ulubioną sałatę i tuż pod domem odkryłam, że zapomniałam kupić cytryny!!!
Mój umysł zaczął szybko pracować, aby uratować ciało zmęczone przeziębieniem i od obolałych rąk niosących siaty pełnej dobra – co robić, CO ROBIĆ!!!!
No i wymyśliłam co następuje.
Sałata wonna letnia:
sałaty np. lodowej 1/4 główki
ząbek czosnku
porzeczek czarnych garść
truskawki duże trzy
kilka listków mięty
koperek
2 małe słodkie czerwone papryczki (akurat miałam)(nie muszą być)
oliwa z oliwek
sól
cukier najlepiej trzcinowy
czosnek rozgniatamy praską, dolewamy dużo oliwy z oliwek, solimy wrzucamy garść czarnej porzeczki, słodzimy (ok pół łyżeczki), porzeczkę rozgniatamy i wszystko mieszamy
dodajemy sałatę podartą własnym rękami i pokrojone w cienkie plastry truskawki, listki mięty i posiekany koperek, jeśli chcecie to pokrojone w plasterki papryczki
wszystko mieszamy żeby rozprowadzić porządnie sos
Matko jakie to dobre i jak ja „pięknie pachnę” czosnkiem.
Uwaga zależnie od ilości zjadających należy na oko układać proporcje, należy uważać na ilość cukru, cukier ma tylko złamać kwaśny smak.
Moja ulubiona sałata ma sos jak następuje:
czosnek rozgnieciony praską oliwa z oliwek sok z 1/3 cytryny, sól, cukier (1/2 łyżeczki)
Te sałaty mogłabym jeść na okrągło, ale wszyscy jak mniemam opuścili by mnie ze względu na zapach…
Ech!
Smacznego 🙂
Jak mnie męczy przeziębienie to jem czosnek w ząbkach jak kanapkę ,trochę ciężkostrawny ,ale pomaga.Zapachy …oj ,tam ,oj tam.
🙂 ja w sumie bardzo lubię czosnek 🙂
🙂
Reblogged this on fabryka czasu ulotna and commented:
Na letnią kolacyjkę. Powtórka.
Pingback: Scaloppine, czyli niedzielny obiad po włosku | fabryka czasu ulotna