„Ł” jak łódź.
Miałam omijać literki polskie, ale z „Ł” wiąże się anegdota językowa, która już zawsze będzie obecna w moim życiu.
Bo faktycznie wyrażać powinniśmy się zrozumiale i jednoznacznie, gdy dajemy komuś wskazówki…
Podróżując zaś może powinniśmy opierać się na kilku źródłach, a nie jednym. Ale co tam! Pomyłki też są zabawne i pouczające.
Pisać więcej nie będę, gdyż grypa powaliła mnie na łopatki, a wpis mam już gotowy i obecny na blogu od długiego czasu.
Oto on: „Okolice Aveiro, czyli czym się różni łódka od promu”
Zdrowia! 🙂
Dziękuję 🙂 już mi lepiej 🙂
Extra blog. Może ktoś poleciłby jakiś nietuzinkowy kierunek na tegoroczne wakacje?
Dziękuję 🙂
Jedź do Gruzji, albo idź na piechotę do Santiago z dowolnie wybranego miejsca
mówimy nie grypie! pisaniu – tak! 😉
Pokonałam bestię 😉
suuper… można działać 🙂