Przynajmniej jak dla mnie w konkursie na najdziwniejszą czekoladę świata wygrywa czekolada serowa z kminkiem produkowana na Litwie. Tak, i serowa i z kminkiem!!! Czemu czekolada, mnie nie pytajcie – jak sądzę na kakaowym tłuszczu?
Lubię przywieźć do domu jakieś smakołyki, ot właśnie czasami czekoladę. A że wpadła mi w oko ta właśnie ze względu na piękne wzornictwo – opakowanie po prostu cudne. Czekolada cieniutka, a przez okienko w opakowaniu można było obejrzeć czekoladę, a ona pomarańczowa jakby, albo sraczkowata taka i cała w kminku. Ja tam kminek bardzo lubię i w serze i w chlebie, ale w czekoladzie? Zastanowiłam się chwilkę i wzięłam – bo jak inaczej dowiedzieć się cóż to za dziwadło???
No i właśnie czekolada serowa, jakby Wam to opisać – podobna jest do słynnego norweskiego sera Brunost 😀 , który jadłam pierwszy raz w miasteczku Røros w Norwegii i który wprowadził mnie w smakowe osłupienie ; -) Ser ten dla odmiany zamiast być serowy jest słodki, jakby karmelowy. Pierwszy kęs zwala z nóg, ale jak ktoś jest wytrwały i smakuje powolutku i to w towarzystwie przyjaciół to po pewnym czasie może stwierdzić, że jest całkiem interesujący, ale w niezbyt dużych ilościach 😉

ser Brunost fot. z: http://www.affenbladet.no
Podobno Brunost ( brązowy ser) to najsłynniejszy ser (kiedyś robiło się go tylko z mleka koziego – taki ser nazywa się Geitos, teraz miesza się mleko kozie z krowim – i taki ser nazywany jest Gudbrandsdalsost, podaję nazwę, jeśli ktoś pragnie połamać sobie język). Sery te robi się z gotowanej przez 9 godzin serwatki! Norwegowie produkują go podobno od połowy XIX wieku.
No dobrze, ale było o czekoladzie, ja nawet w niej gustuję, ale w małych ilościach – do dwóch kosteczek. Moja córka natomiast się w niej zakochała. Teraz żałuję, że nie przywiozłam do domu z Norwegii sera Brunost…
Dziwne te dwa produkty – kompletne poplątanie smaków! Ale smaki to też skojarzenia, zwłaszcza tak silne i dziwne, więc już zawsze pozostawią ze sobą wspomnienia!
zdjęcia czekolady: Barbara El
Czekolada, ser i kminek – nie próbowałam, ale przy następnej okazji poszukam jej na Litwie.
O.
a warto, choćby po to, żeby się zdziwić 😉
Masz rację. A ja bardzo lubię niespodzianki smakowe 🙂
O.
Czego to ludzie nie wymyślą 🙂
😀
Po fińskich lodach z dziegciem nic nie jest w stanie mnie zadziwić 😀 Ser jadłam, smakował mi. A czekolada koniecznie do spróbowania 🙂
fińskie lody z dziegdziem!!!! no nie wiem co powiedzieć 😛
Odbierają mowę, to fakt 😉
haha 😀
i to najbardziej lubię w podróżach – podróże kulinarne, poznawanie nowych smaków, potraw, a nawet sposobu jedzenia.
tak to już jest z nami łasuchami 😉
nie lubię kminku ale w połączeniu z czekoladą może bym polubiła ?:)
wszystko możliwe, chociaż…
nienawidzę kminku ………….bleeeeeeee
ja lubię, ale w chlebie i serze 🙂
Ja kiedyś z Szanghaju przywiozłem cukierki z suszonej wołowiny z miodem i jakimiś nieznanymi mi ziołami, oraz czipsy o smaku ostrej zupy rybnej. Ot, taka ciekawostka… 🙂
ale w sumie to fajne ciekawostki, chociaż nie zawsze da się przełknąć 😉
Przełykanie zakończyło się na psie na talerzu… wszystko inne było o przełkniecia… choć przyznaję że ze stinky tofu miałem duuuży problem 🙂
pies na talerzu brzmi strasznie
Ser Brunost uwielbiam, zajadałam się nim jak mieszkałam w Norwegii! O tej czekoladzie przeczytałam najpierw z obrzydzeniem, ale skoro porównujesz te dwie rzeczy to może też by mi zasmakowała? 😀
co dziwadło to dziwadło, moja córka bardzo zagustowała 😀