Turku to niewielkie miasto w Finlandii, do którego mamy łatwy i stosunkowo niedrogi dostęp.. Czy warto się do Turku wybrać?
Z pewnością warto dla tych, którzy są wielbicielami Muminków i mają małe dzieci, ponieważ w Turku jest Park Muminków! Jeśli chodzi o mnie to może się tam wybiorę, ale chyba poczekam na wnuki 😉 Chociaż przy odrobinie fantazji…
Samo miasto jest położone dosyć malowniczo nad rzeką, nad którą ciągnie się ładny bulwar. Nad rzeką też położony jest niewielki zamek.
Ja przejeżdżałam przez Turku do Helsinek, ponieważ można stąd dostać się do Helsinek Onnibusem nawet za jedno euro, jeśli się wcześniej zapoluje, ale bilety i tak są tanie, nawet, jeśli kupujecie je z dnia na dzień, pod warunkiem, że zakup jest on-line.
Turku przywitało mnie ścianą deszczu! Na szczęście wyjście z lotniska jest przy tablicy odjazdów autobusu miejskiego do centrum i przed wielkim oknem z widokiem na ociekającą wodą skałę 😉 Jednak czytany właśnie przeze mnie thriller „Night School” Lee Child’a nieomalże powstrzymał mnie w ogóle przed wyjściem z lotniska. No, ale przestało lać, to bez żartów!
Wsiadłam do autobus miejskiego i dojechałam do stacji autokarowej, na której pozostawiłam walizkę i wyruszyłam na mały rekonesans po części starówki, ale przede wszystkim po pięknym parku etnograficznym, a właściwie pozostawionej części wioski, jaka dawnymi czasu znajdowała się w Turku.
Muzeum jest prześliczne pełne małych wiejskich domków mieszkalnych i usługowych, w których przebrani w dawne stroje młodzi ludzie sprzedają pamiątki, pocztówki i znaczki, a starsze panie tkają i robią na szydełku. Pozostały tutaj niezmienione uliczki dawnego drewnianego Turku wśród których znajdziecie zegarmistrza, pocztę i sklepiki. Zwiedzając to miejsce przenosicie się w czasie, co działa bardzo relaksacyjnie. Dodatkowo możecie się sporo dowiedzieć o historii Finlandii, która jest ciekawie spisana w każdym z odwiedzanych domów. Obok Skansenu jest przepiękna drewniana i bardzo skandynawska kawiarnia, w której miło jest chwilę odsapnąć po było nie było przedreptanych „po wiosce” kilometrach…
Po perypetiach, jakie miałam pewnego razu z zegarami i czasem, w wyniku których odleciał mój samolot beze mnie, stałam się nieco bardziej czujna i zadałam sobie o 17.45 pytanie, czy miejsce, w którym pozostawiłam walizkę, to była poczekalnia, czy raczej rodzaj sklepu z kawiarnią i poczekalnią i czy przypadkiem miejsce takie nie jest zamykane wcześnie i to szczególnie w niedzielę. Uderzyłam w cwał i udało mi się wpaść na teren poczekalnio-kawiarnio-sklepu o 17.59 i usłyszeć, że proszą o opuszczenie lokalu, albowiem zamykają – ufff, starłam pot z pokrytego jednak radością oblicza i wyturkotałam się z moja walizką na zewnątrz! Niejedna osoba pocałowała ze zdziwieniem klamkę poczekalnio-kawiarnio-sklepu, ale tym razem nie byłam to ja!
Dzięki kondycji pozwalającej mi ciągle na dziesięciominutowy cwał, oraz niezwykłej czujności udało mi się pojechać z walizką i na czas do celu mej podróży, którą były Helsinki…o czym niebawem…
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Urocze miasteczko!
A skanseny uwielbiam – ten zapach drewna, kiedy wchodzi się do takiej starej izby, jest nie do opisania.
Ja też i to z wiekiem coraz bardziej. Może to też dlatego, że mam rodzinę na wsi i jakoś sobie zawsze myślę o dawnych czasach…
Jak widzę takie stare przytulne wnętrza, to zastanawiam sie po co ludzie budują wielkie domy 🙂
Też nie bardzo wiem po co 🙂
Muminki to i ja chetnie ; )
Muminki kochamy 🙂
Pingback: Zimowy spacer po toruńskim Parku Etnograficznym | fabryka czasu ulotna