Z kuchnią żydowską spotkałam się już kilka razy. Przede wszystkim na każdej Wigilii, moja kuzynka robi karpia po żydowsku i jest tak obłędny, że chyba zdobędę dla Was przepis. Jest to jednak bardzo żmudna praca, z którego to powodu jeszcze karpia nigdy samodzielnie nie zrobiłam, albowiem lubię gotować proste, choć smakowite dania, a skomplikowane lubię zjadać po prostu; -) Ale jeśli przepis zapodam to i sama ugotuję, bo jakże mogłoby być inaczej!!! Oczywiście jadłam też dania żydowskie w restauracji, ale mnie nie zachwyciły jakoś, chociaż zaintrygowały, zwłaszcza swoimi przedziwnymi nazwami jak na przykład „pipki gęsie”.
Tym razem trafiłam na Festiwal Kultury Żydowskiej „Zbliżenia” w Gdańsku, a na nim na „Spotkanie z koszerną kuchnią żydowską” prowadzone przez wspaniałą Hankę Kossowską, strażniczkę koszerności właśnie, bo jest taki zawód na świecie!
I tak wraz z pierwszymi słowami pani Hanki Kossowskiej rozpoczęła się moja krótka podróż nie tylko po smakach, ale też po świętach żydowskich.
Nasza podróż zaczęła się od Rosz Ha-Szana, czyli początku żydowskiego roku, jednego z najważniejszych świąt przypadających na szósty dzień stworzenia świata, czyli stworzenia człowieka, a więc też święto upamiętniające zakończenie Boskiego aktu stwórczego. Dlatego też w Nowy Rok zaczyna się czytać Torę od jej pierwszego zwoju, czyli od Księgi Wyjścia. W tym roku przypada Rosz Ha-Szana na 25-26 dzień września, trwa dwa dni i zacznie się wtedy 5775 rok.
A teraz zwyczaje kulinarne – piecze się chałki, czyli bułeczki drożdżowe, je się jabłko z miodem, gdyż ma ono kształt okrągły i smak słodki, a taki właśnie ma być rok, je się owoce granatu, bo i one mają kształt okrągły, a co więcej mają w swoim wnętrzu 613 ziarenek do zjedzenia – tyle właśnie ile jest zakazów i nakazów w religii żydowskiej. Je się pierniki, ale w to święto wyjątkowo bez orzechów, bo wartość liczbowa słowa orzech równa się słowu grzech. Je się cymes, czyli marchewkę pokrojoną w krążki z miodem. Je się głowy ryb, bo gdy człowiek żyje zgodnie z zasadami swojej religii czuje się jak ryba w wodzie!
Na święto kuczek, które Żydzi spędzają w szałasach, lub specjalnie budowanych drewnianych przybudówkach (można takie jeszcze spotkać np. w Łodzi) je się pokarmy, które łatwo przenosić, a więc owoce, warzywa, pierożki i mięso zawinięte w liście, innymi słowy gołąbki.
Następnym pięknym świętem jest ośmiodniowe święto Chanuka, w tym roku trwa od 17-24 grudnia i jest też nazywane świętem światła, każdego dnia zapala się jedną świecę, a więc ostatniego dnia pojawi się osiem świec. Stawia się je w oknie, aby wszyscy wiedzieli, że dni radosne Chanuka nadeszły. Upamiętniają one zwycięstwo Żydów nad Grekami, ale chodzi głównie o zwycięstwo religii monoteistycznej nad bogami Greków. Ze świętem tym wiąże się cud, albowiem w odzyskanej świątyni kapłani znaleźli oliwy do siedmioramiennego świecznika (Menory) tylko na jeden dzień, jednak starczyło jej na osiem dni dzięki czemu kapłani mieli czas, żeby uzupełnić zapasy oleju. W to święto, właśnie z tego powodu je się wszystko, co przygotowuje się na oleju, na pamiątkę cudu, a więc na przykład placki ziemniaczane i pączki.
Można by jeszcze pisać i pisać…
Powiem Wam jeszcze tylko, że na przykład łyżeczka może się zdekoszerować, a co się wtedy robi wie Strażniczka Koszerności no i oczywiście Rabin.
Przepis na Cymes:
40 dkg marchewka
10 dkg rodzynek
2-3 łyżki miodu
cynamon
chilli
wody tyle by ledwie przykryła pokrojoną marchewkę
Pokrój marchewkę w krążki szerokie na ok. 3-4 milimetry, ugotuj w posłodzonej jedną łyżką miodem wodzie, gdy marchewka będzie na wpół miękka dodaj rodzynki i dogotuj, na koniec polewając miodem, dodaj cynamonu i odrobinę chilli. Woda powinna się całkowicie wygotować, dlatego też można polać miodem płynnym gotową marchewkę, by się nie przypaliła.
Proste to danie, chociaż prawdziwy cymes!
Zachwyciło mnie to powiem Wam i to zatrzymanie wszystkiego w Szabat, kiedy pozostaje się w domu, z bliskimi i rodziną, a cały pęd świata i pieniędzy pozostaje za drzwiami…
Bardzo uporządkowane jest życie Żydów i może dlatego właśnie przetrwali wszystkie złe dni i niedostatki łącznie z brakiem ojczyzny.
Po drodze do domu odwiedziłam na ul. Partyzantów 7 Nową Synagogę, w której można kupić ciekawe książki i inne rzeczy na przykład koszerne wino i to z granatów…
© ZDJĘCIA WŁASNE. (pączki z wikipedii)