Idzie do nas jesień i chociaż jest ciągle ciepło i w dzień słońce grzeje nasze gołe stopy, to co jakiś czas gdzieś zaiskrzy babie lato. I chociaż noce pachną jakby ciągle latem, to co jakiś czas słychać spadający liść.
Na straganach są piękne papryki, bakłażany i pomidory. A do pasty właśnie użyjemy tych jarzyn.
Nie wiem, do jakiego stopnia ważne są proporcje, bo ostatnio je zmieniłam i pasta była bardziej bakłażanowa, ale podaję, co być powinno.
Składniki:
dwie papryki – czerwona i zielona
duży bakłażan lub dwa małe
dwie czerwone cebule
4 ząbki czosnku
1 mała ostra papryka (jeśli lubimy)
pomidor duży, lub dwa małe (może być przecier)
2-3 łyżki oliwy
sól, pieprz,
przyprawy ziołowe takie jak: bazylia, zioła prowansalskie, papryka słodka
Przepis:
Bakłażany, papryki i obrane cebule kroimy w duże cząstki i wykładamy na blachę przykrytą papierem do pieczenia, kładziemy pomidory i czosnek, solimy, polewamy oliwą. Wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika, co jakiś czas mieszamy. Pieczemy tak długo, aż wszystkie jarzyny będą miękkie.
Wkładamy wszystkie jarzyny do naczynia, w którym będziemy mogli zetrzeć je blenderem. Pamiętamy o obraniu pomidorów ze skórki. Dodajemy przyprawy, jeśli jest taka potrzeba to możemy dodać trochę oliwy i ucieramy całość na masę, tak by zostały w niej malutkie cząsteczki jarzyn.
Jeśli nie używamy pomidorów możemy do pasty dodać łyżeczkę koncentratu pomidorowego.
Pastę wkładamy do słoika i możemy przechowywać bez pasteryzowania tydzień.
Jest pyszna i zdrowa!
Życzę smacznego 🙂
Brzmi smakowicie 🙂
i takie jest, a na dodatek jemy z chlebem coś innego niż ser 😉
Pingback: Scaloppine, czyli niedzielny obiad po włosku | fabryka czasu ulotna