Jednym z piękniejszych i zarazem najmniejszych mostów, jakie widziałam jest Most Japoński w Hoi An. Most został zbudowany na początku XVII w przez japońskich rzemieślników, aby połączyć część miasta zamieszkiwaną przez Japończyków z dzielnicą chińską, jako, że w tym wietnamskim mieście zamieszkiwali obok siebie Wietnamczycy, Chińczycy i Japończycy, łączył ich wspólny handlowy cel, a był nim między innymi handel jedwabiem. Wietnamska nazwa mostu Lai Vien Kieu znaczy „Pagoda w Japonii”.

Most jest nietypowy – pokryty jest pięknym dachem, na dodatek w jego północnej części znajduje się maleńka świątynia poświęcona bogowi północy Tran Vo Bac De. Mostu strzegą dwa zwierzęta małpa i pies, które w Japonii uważane były za święte. Co do zwierząt znajdują się dwa wyjaśnienia – jedno mówi, że budowa mostu zaczęła się w Roku Małpy, a skończyła w Roku Psa. Drugie zaś, że wielu japońskich cesarzy urodziło się w Roku Małpy i Psa i to na ich pamiątkę ozdobiono przeciwne wejścia mostu zwierzętami.

Most jest interesujący jeszcze z powodu legendy – podobno w dawnych latach żył wielki i straszny potwór, a zwali go Cu. Jego głowa znajdowała się w Indiach, ogon w Japonii, a cielsko w Wietnamie. Domyślacie się, że gdy tylko potwór się poruszył powodował wielkie katastrofy, dlatego też mędrcy obliczyli skrupulatnie, gdzie jest najsłabszy punkt potwornego stwora i wybudowali na nim właśnie Japoński Most, który go zabił. Żal jednak zrobiło się litościwym mieszkańcom Hoi An, wybudowali, więc na tymże moście również i świątynię, aby modlić się za jego potworną duszę.

Przy okazji powiem Wam, że piękno i urok miasteczka Hoi An, które obecnie jest na liście UNESCO, uratował między innymi nasz architekt i konserwator zabytków Kazimierz Kwiatkowski pracujący akurat w pobliskim My Son, który skutecznie w latach 90 XX w sprzeciwił się wyburzeniu starych kamieniczek i postawieniu w ich miejsce nowych osiedli. Gdy pomyślę, że mogłoby do tego dojść cierpnie mi skóra, bo Hoi An to rzeczywiście mała perełka na mapie świata.

© ZDJĘCIA WŁASNE