No i bach przybyliśmy. Oto Ho Chi Minh powszechnie nazywany Sajgonem.

Targ Ben Thanh
Obrazek pierwszy – łapiemy taksówkę na lotnisku , a jej enigmatyczna cena zmienia się z sekundy na sekundę, innymi słowy rośnie. Po dojeździe do bramki parkingowej lotniska taksówkarz krzyczy żebyśmy i ją opłacili, a po chwili wyrywa plik pieniędzy z rąk i ciągle krzycząc zaczyna kombinować. Tym razem ja wyrywam mu naszą kasę i zarządzam szybkie opuszczenie taksówki przy wzmożonym krzyku jej właściciela.
Nauka nr 1 – myśl co robisz. Ufff. Jeśli chcesz jechać taksówką sprawdź, które nie oszukują – w Sajgonie Vinasun Taxi.
Znajdujemy autobus (nr 152) i w spokoju dojeżdżamy w okolice hotelu w dzielnicy nr 1, czyli starej dzielnicy Sajgonu. O rzesz ty w ryjek! Ulicami pędzą setki tysięcy skuterów w jakimś nieznanym nam porządku drogowym, a co trzeci trąbi. Jazgot na sto dwa. Chodniki zastawione są skuterami oraz Wietnamczykami przygotowującymi posiłki. Poruszamy się brzegiem ulicy.
No fajnie, ale jak przejść na drugą stronę?¿? Ano normalnie, powolnym krokiem, sunąc do przodu i nie zważając na otaczające nas ze wszystkich stron pojazdy. Ścieram pot z czoła i wciskam wybałuszone oczy na miejsce. Przygładzam stojące włosy na wszystkich częściach ciała i oddycham z ulgą. Mam niestety świadomość, że bęďę musiała powtórzyć ten wyczyn i to nie jeden raz!
Nauka numer 2 – zapomij o przepisach ruchu drogowego i nie pękaj. Pamiętaj – skuter Cię wyminie, a samochód przejedzie.
W Sajgonie zwiedzamy pozostałości po kolonii francuskiej, czyli między innymi przepiękną pocztę i kościół nazywany Katedrą Notre Dame. Wałęsamy się i oswajamy z nową rzeczywistością i cenami wymyślanymi przez sprzedawców na bieżąco..
Nauka numer 3 – cena, którą usłyszałeś nie jest prawdziwa, mów „no thank you” i odchodź – cena zaraz spadnie.
Pagoda Jadeitowego Cesarza z początku XX wieku:
Przed snem taniec w parku pod wpływem cudownej temperatury i tańczących wokół Wietnamczyków. Podchodzą do nas studenci i zadają pytania ciekawi wszystkiego i zachwyceni, że mogą ćwiczyć angielski.

park od strony drapaczy chmur
Następnego dnia wyruszamy do chińskiej dzielnicy obejrzeć pagody. Cel – przystanek autobusowy. Po drodze zaczepiają nas rikszarze po ustaleniu ceny jedziemy zachwyceni, że tak tanio wierząc głęboko w to, że rikszarz wie jak poruszać się w rzece skuterów i samochodów i przeżyjemy.
I oto już dojechaliśmy i się zaczyna – rikszarze krzyczą jak opętani i wymyślają nową cenę z kosmosu, czujemy się jak złodzieje i jakbyśmy zabili im pół rodziny. Jednak zbijamy cenę do około połowy niedużego samochodu i oszołomieni powoli dochodzimy do siebie i stwierdzamy, żeśmy się dali nieźle załatwić. Jeźdźcy apokalipsy odjeżdżają na łowy następnych „duraków”.
My zaś postanawiamy używać krótkich i popularnych w budkach z piwem słów na ucięcie przyszłych wrzasków. Mamy także nadzieję, że nasze pieniądze pójdą na studia dla dzieci rikszarzy. Tak czy inaczej ten środek lokomocji już dla nas przestał istnieć.
Nauka numer 4 – zapomnij, że jesteś Europejczykiem i swój sposób myślenia schowaj na dno plecaka, a wyciągnij go dopiero po powrocie do domu.

lampiony z modlitwą dla kogoś

Mężczyzna pali kartki -rodzaj modlitwy i wiary w to, że np żółte kartki przyniosą dobrobyt

Budda został nakarmiony

tygrys z mięsem w paszczy
Dzielnica 3 – Cholon, czyli dzielnica chińska mieści w sobie piękne pagody. Nasze nastroje wstrząśnięte i zmieszane, utrudniają nieco podziwianie, jednak z czasem pagody wydają nam się coraz ładniejsze. Nastroje zaś powoli się stabilizują.
Postanawiamy zjeść jedzenie z ulicy, zasiadamy więc na małych plastikowych krzesełkach dla małych dzieci, które pasują dokładnie dla dorosłych Wietnamczyków. Kupujemy przysmaki ze straganów, po czym zaczynamy się zastanawiać co właściwie jemy? Dzielnica chińska, przecież to nawet mógł być pies!
Nauka numer 5 – jeśli jesz, nie myśl o tym za dużo, a pozwoli Ci to zachować spokój i poznawać nowe smaki. Masz obawy, możesz uzupełnić florę bakteryjną swych trzewi multilakiem – polecam 😉
Sajgon opuszczam z poczuciem radości i ulgi zaburzanej jedynie myślą, że jeszcze trzeba tu wrócić na koniec wyjazdu.
Faktycznie samo miasto wydaje nam się za drugim razem łatwiejsze, choć nadal straszne ze względu na bałagan. Jednak na lotnisku ponownie jest koszmar!
Nauka numer 6 – na lotnisku pojaw się ze 3 godziny wcześniej, szczególnie jeśli Twoje linie to Aerofłot. Pamiętaj też, że będą sprawdzać Twój paszport z pięć razy, a to trwa.
Sajgon pożegnał nas zagubionym jednym plecakiem!
Nauka numer 7 – znana nie od dzisiaj – wartościowe rzeczy pakuj do bagażu podręcznego. Miej przy sobie ciepłe ubrania jeśli jest taka potrzeba po wylądowaniu.
Wracam do domu w kurtce dwa razy za dużej z rękawami do kolan – dobrze jest mieć przyjaciół
Ale sajgon!
© ZDJĘCIA WŁASNE
Znakomity przewodnik 🙂 Może kiedyś przyda mi się Twoja podpowiedź 🙂
🙂
Pingback: Każdy ma swój „Sajgon”;) | Ugoldenbrown's Blog
Pingback: Wietnam – co warto wiedzieć przed wyjazdem | fabryka czasu ulotna