Kaldera to rozległe, zazwyczaj koliste zagłębienie powstałe na wskutek zapadnięcia się, lub rozsadzenia w czasie silnej erupcji środkowej części stożka wulkanicznego. To słowo o hiszpańskich korzeniach znaczy „kocioł” i w przypadku Santorini jest kotłem niezwykłym, bo na morzu. Wyspa w XVII wieku można powiedzieć eksplodowała i zamieniła się z literki „O” w „C”! Jest chyba trzecią co do wielkości kalderą na świecie.
Historia wyspy idealnie pasuje do zaginionej Atlantydy i kto wie, może nią jest?

„wejście” do kaldery
Gdy jest się na Santorini bezwzględnie należy udać się na wyspę Nea Kameni, na której znajduje się krater. Płynie się tam niewielkim stateczkiem.
Statki wypływają ze starego portu, do którego warto podreptać schodami i podelektować się widokami i zapachami oślich kup. A może to są muły? Sam port rano jest sympatyczny, ale z czasem robi się zatłoczony. Latem w drogę powrotną do miasta lepiej odżałować na kolejkę linową. No chyba, że lubicie dawać sobie w kość!

zygzakiem do portu
Wyspa Nea Kameni jest czarna i chrzęści. Jest niesamowita, bo możemy zobaczyć, oczywiście poza efektem wybuchu wulkanu, jak kruche i zarazem silne jest życie – wśród naprawdę nieprzyjaznych kamieni, na ziemi spalonej słońcem pojawiają się rośliny, których nasiona przygnał z daleka wiatr, a może uczepiły się czyichś butów. Tak czy inaczej życie wraca…

do wulkanu!
Niedaleko krateru znajdują się zagłębienia w ziemi, do których możemy zbliżyć rękę, aby poczuć, że w brzuchu bestii ciągle się gotuje. Czuć to też po zapachu siarki unoszącym się w powietrzu. Póki, co drzemie. Na zboczach stoją specjalistyczne urządzenia kontrolujące pracę śpiocha…

dymy się snują

gorąca dziura

chyba bezpiecznie?

wnętrze krateru
Samotności na kraterze nie zaznacie 😉
Po tej gorącej wspinaczce będziecie mogli się ochłodzić w gorącym źródle na wyspie Palea Kameni. Haha, powiecie jak to możliwe? Otóż faktycznie mnie też to zaskoczyło, ale jest to możliwe, ponieważ na początek wskakujecie z łodzi do wody, następnie dopływacie do zatoczki pełnej gorącej, żelazistej wody źródlanej i wyglądacie jak bohaterowie filmu science-fiction o zaginionej cywilizacji, a następnie wracacie do łodzi i wtedy okazuje się, że woda w greckim Morzu Egejskim jest przeraźliwie zimna, zwłaszcza, gdy zdarzy się, że będziecie czekać dłużej przy drabince na statek!
W następnym odcinku popłyniemy na wyspę Mykonos 😉
Zapraszam serdecznie!
© ZDJĘCIA WŁASNE