Wschodzi słońce, pora wyruszyć dalej. Tym razem chcemy dotrzeć do Cacabelos. Jest to przepiękny odcinek Camino.
Widoki są cudowne góry powoli oddalają się, chociaż ciągle jeszcze są. Zaczynają się pagórki i winnice i dochodzimy do Ponferrady, gdzie zwiedzamy zamek templariuszy i miasteczko.
Tutaj też zajadamy się hiszpańską tortillą i empanadas z mięsem i warzywami. Na koniec ożywcza filiżanka pysznej kawy z – uwaga podanym do niej polskim toffi! I plecak na plecy i w drogę!
Niestety okazuje się, że nasza droga jest bardzo długa i lądujemy w Cacabelos dopiero o 19! Najgorszy odcinek był przez obrzeża miasteczka i samo miasteczko, ponieważ alberga jest na jego końcu. Ciągnął się w naszym odczuciu całą wieczność!
Na szczęście jest jeszcze dla nas nocleg w przyjemnej alberdze municypalnej składającej się z boksów dwuosobowych wybudowanych wewnątrz dziedzińca kościoła, wygląda to bardzo sympatycznie. To nasza pierwsza dwójka od początku drogi 😉 Byłam tak zmęczona, że nawet nie mam zdjęcia albergi, dlatego pozwoliłam sobie wypożyczyć z sieci.
Z tego, co wiem lepiej zatrzymać się na noc w Cacabelos niż dalej w Villafranca del Bierzo, ponieważ Villafranca to miasto turystyczne i jeśli zabraknie noclegów w alberdze, będziecie mieć problem – noclegi w hotelach podobno są bardzo drogie. Miasteczko Cacabelos nie jest najpiekniejsze na świecie, jednak spotkała nas śmieszna przygoda.
W Ponferradzie Basi zamarzyły się magdalenki z mlekiem na śniadanie, toteż zakupiłyśmy magdalenki w cukierni, a teraz chciałyśmy dokupić mleko. Po szybkiej kąpieli i doprowadzeniu się do stanu używalności wyruszyłyśmy na zakupy. Jednakże było już tak późno, że wyglądało na to, iż z mleka nici! Spotkałyśmy jednak na drodze dwie babcie z wnuczkami i spytałyśmy, czy jest jeszcze możliwość zakupienia gdzieś mleka. A ludzie tutaj są bardzo mili i zawsze chcą pomóc, więc jedna z pań stwierdziła, że ma mleko w domu, więc nam da! Idziemy sobie naszą międzynarodową grupą przez miasteczko, a w małym miasteczku, jak to w miasteczku, wszyscy się znają i co chwilę daje się słyszeć okrzyk
„Stefanio, gdzie idziesz z tymi dziewczynami” i odpowiedź „Nie mają mleka, a w domu mam to im dam”,
„Stefanio, a z kim to idziesz?” „A dwie peregrino mleko chciały, a sklepy zamknięte, więc idziemy do mnie, bo mam w domu mleko to im dam”,
„Stefanio, a kto tam idzie z tobą?”…
I tak, co chwilę. Innymi słowy dostałyśmy najsławniejsze mleko w mieście 😉
I tak nasze śniadanie magdalenkowo-mleczne zostało uratowane przez opiekuńczą starszą panią z miasteczka Cacabelos.
Zdjęcia albergi z: lanuevacronica.com i los-santos.com
Pozostałe
ZDJĘCIA WŁASNE ©
wspaniałe miejsce, marzę o tej pielgrzymce 🙂
😀 należy się spakować i pojechać, bo jest wspaniale i wszystko jest super przygotowane dla wędrowców – tu jest jak się spakować jakby co 😉
https://fabrykaczasuulotna.wordpress.com/2014/03/23/camino-co-zabrac-o-czym-pamietac/
tak wiem, chodziłam na spotkania ludzi, którzy byli… sama byłam autokarem, ale wiem, że piechotą z aparatem byłabym w niebie 🙂