Galicja to, przynajmniej w naszej wędrówce rejon soczystej zieleni, dróg wijących się w wąwozach obłożonych polnymi kamieniami porośniętymi mchami i dzikimi roślinami, które w czasie deszczu zamieniają się w rzeki, rejon romantycznych płotów i łąk.
Wokół powyginane drzewa obrośnięte pnączami. Po prostu tajemniczy ogród.
Wreszcie litościwie chodzimy w cieniu i w południe nie dogorywamy schowane w cieniu maleńkiego drzewka, do którego dopełzałyśmy resztą sił. Teraz idziemy radośnie i gramy w zielone.
Mijamy wioseczki, kamienne krzyże i małe kościółki często otoczone małymi cmentarzami otoczonymi murami, znad których wystają krzyże.
Po drodze dochodzimy do przepięknego klasztoru w miasteczku Samos, który pojawia się nagle w dolinie. Widok zapiera dech w piersiach.
Zeszłyśmy na dół i zatrzymałyśmy się w alberdze, która mieści się w części klasztoru. Klasztor uchodzi za jeden z najstarszych w Europie, został zbudowany przez benedyktynów w 665 roku. Jednakże ze starego klasztoru pozostały pojedyncze kamienie, a wspaniała budowla, którą możemy podziwiać dzisiaj powstawała przez trzy wieki ( XVI – XVIII).
Po śniadaniu wyruszyłyśmy w dalszą drogę, by znaleźć nocleg za Sarrią. W alberdze śpi też Węgierka i mówi, mówi bez końca, lubię język węgierski, ma niezwykłą melodię, ale ile można mówić? Zastanawiam się
Następnego dnia wyruszamy do Ferreiros. Po drodze spotykamy wielokrotnie już mijanego niezwykłej postury Francuza, który drogę przechodzi ze swoim wiernym psem, a w związku z tym też namiotem!
Mam tego dnia kryzys, więc człapiemy niezbyt szybko, żeby nie powiedzieć noga za nogą.
Podobno w Ferreiros przyjmują głównie pielgrzymów z daleka, jako że są strudzeni, a jest to już odcinek drogi, który pokonują osoby chcące przejść tylko wymagane 100 km, aby uzyskać certyfikat przejścia drogi tak zwaną compostelkę – od tego miejsca, zatem zaczyna się już tłoczno i nieco zmienia się atmosfera.
Tak czy inaczej w Ferreiros trzeba mieć długą książeczkę ze stemplami, które zbierane po drodze pozwalają Wam korzystać z noclegów w albergach. Wiele osób ma kłopoty ze stopami, czy nogami, mnóstwo pęcherzy, bolące kolana. Nam na szczęście nic takiego się nie przydarzyło, może dzięki uzdrawiającej mocy źródła w pierwszej naszej alberdze, która była jakieś 450 km wcześniej, a może dzięki wspaniałym butom albo kremom, kto wie?
Pora na sen…
Dobranoc.
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Po prostu zazdroszczę tej podróży ! Przepiękne miejsca, cudne zdjęcia!
A ja zachęcam do pójścia, nawet kawałek po kawałku… 🙂
wyjątkowo piękna 🙂
niezmiernie malownicza i zielona
Aż ma się ochotę nagle na podróż przez Galicję
🙂 i oto chodzi!
super, klimatyczne miejsce i bardzo fajne zdjecia 🙂
Dziękuję. Faktycznie klimatyczne miejsce.