„J” jak jedzenie
No przecież nie mogło być inaczej, już mnie trochę znacie – jestem wielkim łasuchem i smakoszem, nawet nie wiem, dlaczego nie jestem w kształcie kuli, chyba za dużo się ruszam, ha!
I tak na przykład okazuje się, że kebab zrobiony w Turcji niczym nie przypomina tego z Polski, co było dla mnie wielkim i miłym dla żołądka odkryciem…
Kraj bez smaków byłby niekompletny. Dlatego istotne dla mnie są nie tylko krajobrazy, ale ludzie, kultura i smaki.
Interesuje mnie, kuchnia, przyprawy, ale również owoce i jarzyny, chyba jednak bardziej owoce niż jarzyny. Owoce uwielbiam!
Zjadam wszystko poza robakami, jakoś nie mogę się przekonać 😉 No chyba gryzonie też nie bardzo mnie interesują w szczególności szczury, nie mam nic przeciwko tym zwierzakom. Nawet kiedyś wieczorową porą zobaczywszy szczura zaszepnęłam do moich koleżanek, „O jakie śliczne zwierzątko”, ale one go wypłoszyły natychmiast swoim krzykiem, przypominając mi, że to szczur, zwierzątko bardzo inteligentne, a nielubiane. Jednego szczura miałam przyjemność poznać osobiście, wyszedł z dekoltu właściciela i powiedział jego głosem „Jestem Harasym”. Inne gryzonie też nie bardzo bym chciała jeść, niektóre jak wiewiórki – no sami chyba rozumiecie – są zbyt puchate, trochę jak pies…inne upieczone w całości mnie stresują…
Właściwie chciałabym bardzo zmienić pracę na korespondenta kuchenno-restauracyjnego ze wszystkich krajów globu – nie słyszeliście o jakiejś ofercie?
Jedna z moich fascynacji to pepperoni cruschi, dlatego też, gdy otrzymałam dwie małe paczuszki sterane ciężkimi warunkami podróżowania, wydałam z siebie głośny okrzyk zachwytu, podobny przypuszczam do tego, jakie wydają inne kobiety na widok brylantów.
Byłam niezmiernie zadowolona, gdy okazało się, że będą mnie nauczać jak robić sajgonki.
Próbuję różne czasami paskudne smakołyki, bo jestem ciekawa smaku.
Zachwycam się produktami ulicznymi, które jak sądzę czasami kosztowałyby krocie w restauracji z ekskluzywnych dzielnic zachodniego świata.

przepiórcze jajka w ryżowym koszyczku z kiszonymi na ostro jarzynami, podawane przy małym stoliczku z małymi krzesełkami na skrzyżowaniu ulic w Hoi An w Wietnamie
Uśmiecham się błogo zajadając przepyszne dania najróżniejszego rodzaju i miejsca przygotowań. Zbieram przepisy, aby spróbować przygotować je z czasem u siebie, jak na przykład gruzińskie chinkali.
Innymi słowy jestem nieuleczalnym żarłokiem!
ZDJĘCIA WŁASNE ©
*** *** ***
„J” na innych blogach
wreszcie cieplej 😉
by się pojechało pogrzać kości!!!
i rozświetlić ducha 😉
Ależ smaczny post. Ja za szczurami też nie przepadam- wolę żaby, bo są delikatniejsze.
żaby tak, węża też bym zjadła ;-P
Trochę mało mięsa pod tą skórą u węża, ale zupa wężowa może być, a już zwłaszcza nalewka wężowa. Tylko czasem zostaje po niej posmak jakby się portfel lizało.
no to się zniechęciłam 😉 nalewki nie dałabym rady, brrr
u mnie też byłoby sporo na temat „jedzenia w podróży”, tylko że jako wegetarianka mam wiele ograniczeń…
no tak współczuję w pewnym sensie, byłam wegetarianką przez 7 lat dawno dawno temu, ale już nie jestem
ja już od 18 lat (wow ale tez czas leci…) moze to też dobra wymówka aby nie jeść czegoś co mi się nie podoba 😉
Łoł, ja wróciłam do wszystkożerstwa w ciąży i tak już zostało 🙂 Jesteśmy z moim kotem drapieżnikami ;-P
A może zacznij pisać swój alfabet – byłoby fajnie 🙂
myślałam o tym, ale póki co za wcześnie na blogu i nie bardzo pasuje do stylu mojego blogu…
😦