Wstajemy wcześnie i wyruszamy dalej, nie wiemy jeszcze, że przejdziemy bardzo krótki odcinek – około 9 km – do Carrion de los Condes w prowincji Palencia.
Na tej drodze minęłyśmy kanały de Castillion, poprzecinane mostami – przepiękny widok, dotarłyśmy do Fromisty z XI wiecznym kościołem św. Marcina, który właśnie był odnawiany. Przepiękne puste romańskie wnętrze. Uwielbiam takie kościoły, można się skupić na kunszcie architektonicznym i ciszy wieków. Podobno to jeden z najpiękniejszych romańskich kościołów Hiszpanii.
- kościół św. Marcina XI w, Fromista
Po drodze doczytałyśmy się, że od Carrion de los Condes droga ciągnie się przez 17 km bez cienia i wody, to wpłynęło na naszą decyzję, żeby zatrzymać się właśnie w Carrion.
Nocujemy w malutkiej alberdze przy kościele. Alberga znajduje się można by rzec w murach okalających podwórko, jest faktycznie maluteńka i ciasna, ale w końcu tutaj tylko myjemy się, pierzemy jedną z dwóch koszulek i inne części garderoby i śpimy snem strudzonego wędrowca.
- Patio w murach albergi
Meldujemy się w alberdze, zostawiamy bagaże i idziemy na hiszpańskie jedzenie.
Ten dzień spędziłyśmy wypoczynkowo włócząc się po przepięknym miasteczku. Pogoda nam sprzyja – nad miastem przeszła burza nic nam nie wadząc.
- Kościół św. Marii XII w
- Kościół Jakuba Starszego XIII w
- rynek w Carrion de los Condes
Postanowiłyśmy zaopatrzyć się w lokalne smakołyki na drogę, mam na myśli sery, wędliny, owoce, jarzyny i jogurt. W sklepie sprzedawca podarował nam ostatnie niesamowicie duże i dojrzałe figi, pewnie zaskoczony naszym pełnym podziwu zachwytem nad workami przypraw i wiszących udźców. No cóż, dla nas to kolorowa egzotyka, musiałyśmy zrobić zdjęcia! A figi były przepyszne, pamiętam ich smak do dzisiaj, chociaż nie była to moja pierwsza zjedzona w życiu figa.
Znów oglądałyśmy wielkie gniazda na wieżach budynków, to chyba z braku drzew ptaki budują swoje domostwa w mieście, na jednej wieży potrafią zadomowić się 3 ptasie rodziny, fajnie to wygląda.
Spać idziemy wypoczęte i zrelaksowane, wstajemy o 4.30, żeby przejść jak najdłuższy odcinek bez upalnego słońca, które zaczyna dokuczać już po godzinie 11.