Dzisiaj będzie o butach. Buty można nosić, wietrzyć i zawieszać na liniach wysokiego napięcia.
Czasami w restauracjach może się pojawić zakaz ich zdejmowania.
Buty wiszące na liniach wysokiego napięcia widziałam w dwóch miejscach.
Pierwszy raz oglądałam je podczas wędrówki do Santiago. Zaczęły się one pojawiać na końcu szlaku tuż przed miastem. Różne są objawy radości, lub zemsty, bo właściwie dokładnie nie znam intencji właścicieli butów.
Jednak najwięcej wiszących butów widziałam przy moście szewców w stolicy Słowenii Lublanie. Malutkim i przepięknym starym mieście liczącym sobie zaledwie 300 tysięcy mieszkańców.
Most jest dość niepozorny, chociaż pełen uroku, którego dodają mu zdobiące go kolumny. Powstał w latach 30 XX wieku wg projektu Josefa Plecnika, w miejsce drewnianego mostu średniowiecznego, przy którym pracowało i mieszkało 16 szewców. To własnie od nich wzięła się nazwa.
Handlowanie przez różnego rodzaju rzemieślników na mostach było dość częstym rozwiązaniem w średniowiecznych miastach Europy. Był on można powiedzieć bramą do miasta, przechodziło przez niego wielu klientów, a jednocześnie, jako że most jak i mieszczące się przy nim domostwa czy stragany rzemieślników, pozostawał poza granicami miasta, pozwalał na uniknięcie płacenia podatków. Taka można by rzec strefa wolnocłowa z czasów średniowiecza.
Dla upamiętnienia roli, jaką pełnił most w dawnych czasach, powstał nie wiem, kiedy dziwaczny zwyczaj zarzucania butów na kable różnego rodzaju łączące przeciwległe domy na uliczkach prowadzących do mostu. Buty pojawiają się początkowo po kilka, a im bliżej mostu tym kable się pod nimi wprost uginają.
Wygląda to prześmiesznie.
A może to taka wystawa sprzedawanych butów w Lublanie, takie można by rzec pominięcie opłaty w za wynajmowaną przestrzeń w XXI wieku 😉
© ZDJĘCIA WŁASNE.
Dziękuję za zaproszenie, będę Cię odwiedzać.
Przyznaję Lublana jest zachwycająca, a ten Most szewski ?
Nie przypominam sobie- gdzie on był ?
Cieszę się 🙂
Most jest nieduży, trudno powiedzieć w którym miejscu bez mapy, trzeba wrócić po prostu do Lublany i jeszcze trochę po niej pochodzić!