Muszę przyznać, że mosty mnie fascynują. Myślę, że chodzi o to, że łączą brzegi rzeki, a czasami ląd z wyspą, tak czy inaczej prowadzą nas z jednej strony na drugą, lub z drugiej na jedną i to mnie właśnie fascynuje – łączenie. Fascynuje mnie chyba też to, że dzięki niemu unosimy się nad ziemią, staje się możliwe to, co bez niego nie byłoby możliwe…
Nie ma chyba znaczenia, czy most jest długi czy króciutki, znaczenie ma czy ma w sobie to „coś”. Ale co to jest?
Są więc mosty proste, które nie wzruszają mnie kompletnie, czuję się na nich zwyczajnie, po prostu jak na drodze. Są mosty, które maja fajną historię tak jest na przykład z Mostem Szewskim w Lublanie. A są mosty po prostu piękne same w sobie.
Jednym z takich mostów jest Most Drogowy w Toruniu. Gdy na niego wjechałam od razu zaparło mi dech i musiałam natychmiast wrócić, aby dech odzyskać i pieszo przejść się wśród metalowych przęseł i kształtów geometrycznych, które tworzą.
Jego kolor jest jak dla mnie niezmiernie przyjemny, na tle nieba prezentuje się wyśmienicie. Nocą pięknie oświetlony dodaje spacerom romantycznego nastroju. Niestety, na moim zdjęciu wygląda po prostu jak noc, więc musicie przejechać się do Torunia, żeby go zobaczyć na własne oczy. Poczekajcie jednak do dnia, aby zwiedzić przy okazji to przepiękne miasto i najeść się pierników.
Most Drogowy przeszłość ma niezbyt długą, ale pełną zmagań z losami zawieruchy wojennej. Postawiony w 1934 r, pochodził z rozebranego w 1928 r mostu kolejowego w Opaleniu koło Kwidzyna, gdzie most przestał być potrzebny ze względu na przesunięcie się granicy. Wysadzony w 1945 r przez wycofujące się wojska niemieckie, odbudowany został dopiero w 1950 r.
Imię nosi Józefa Piłsudskiego.
Coś jest w tych mostach ,mnie jak na razie najbardziej podobał się we Francji ,istne cudo i długiii .
A mi most z Porto – niesamowity!
Mamy coś wspólnego!
hehe 😀
Ja się wszelkich mostów i wiaduktów panicznie boję… Niestety, muszę je pokonywać kilka razy dziennie i te kilka razy dziennie żegnam się z życiem.
Mam wrażenie, że zaraz zginę, że coś runie, że wpadnę z tym cholernym pociągiem/tramwajem/samochodem/autobusem do tej cholernej Wisły 😉 Brrr…
ups, to pech. To musi być jakiś straszny lęk przestrzeni, lub wysokości chyba, cholerny świat 😉
Lęk wysokości (też mam, a jakże!) nie doskwiera mi tak bardzo, jak ta cała gefyrofobia, czy jak jej tam… Objawy rzeczywiście są bardzo podobne.
Pech jest tym większy, że ja boję się także przechodzić POD wszelkimi konstrukcjami tego typu. Wtedy też żegnam się z życiem, bo – jak wiadomo – może się to całe ustrojstwo na mnie zwalić 😉
Z tego też powodu panicznie boję się wszelkich tuneli, i jaskiń (batofobia – przynajmniej nazwa mi się podoba)… Paskudnie 😀
No to kiszka 😉 może pomóc tylko nalewka z pigwy 😀
Rzekłabym nawet, że to zakończenie kiszki jest 😀
A na nalewkę z pigwy chętnam zawsze: na moście, pod mostem… 😀
no to trzeba się kiedyś umówić ;-D
Koniecznie 😀
jest tyle mostów 😀 żebyśmy się tylko nie rozpiły hehe 😀
😀
Taki trochę straszny ten most…
Nie, zupełnie nie. Jest przepiękny, geometryczny