Opuszczamy gościnną Astorgę i wyruszamy do oddalonego o 27 km Foncebadon leżącego w górach. Niezbyt wysokie to góry, Foncebadon leży na wysokości 1439 m n.p.m. Znaczy to jednak, że wieczór i poranek będą zimne, chociaż to nie jest problem, większym są jak mi się wydaje upały. Początkowo wznosimy się bardzo powoli, dopiero ostatnich kilka kilometrów jest stromych i chociaż jest to na koniec wędrówki, gdy już jesteśmy zmęczone, wysiłek jest wart widoków i miejsca na sen i przebudzenie.
Droga, która nas prowadzi z Astorgi do Foncebadon jest piękna wije się pośród zapachów ziół i lawendy, która rośnie tutaj wśród innych roślin, napotkałyśmy pole paproci i pole wielkich fioletowych dzwonków, prawdopodobnie ciemiężycy purpurowej, zza płaskich kamieni nagle wychyliło się futrzane stado baranów. Wokół wzgórza i cisza przerywana odgłosami przyrody i naszych stóp na ścieżce. W pewnym momencie wychodzimy na drogę i nagle mija nas peleton starych aut z lat 30 XX w, oczywiście wszyscy machamy do siebie radośnie rękami.
No cóż być może to dzień dziwnych spotkań, bo na ścieżce nagle pojawia się rycerz z odległych wieków, chociaż nie na białym koniu…
W jedzenie zaopatrujemy się poniżej Foncebadon, ponieważ w wiosce nie ma sklepu. Foncebadon to prawie opuszczone miejsce, są tutaj trzy albergi, jedna z barem, dosyć głośna, druga wyglądająca jak schronisko, bardzo przyjemna z przemiłym gospodarzem, a za nią klimatyczna, ale malutka alberga w dawnym kościele, w której przygotowuje się wspólnie posiłek. Przy drodze stoi dużo opuszczonych kamiennych domów.
Nie zatrzymałyśmy się w alberdze w starym kościele, jest naprawdę maleńka, ale potem żałowałyśmy. Doszłyśmy jednak do wniosku, że nie można mieć wszystkiego i należy się cieszyć z tego, co się ma, a nie żałować tego, czego mieć nie możemy. Decyzja została podjęta i czas przesuwa się do przodu. Ważne jest to, co jest teraz i będzie niebawem. Przeszłość to nasza nauka, to coś, co nas wzbogaciło w doświadczenia, radosne lub smutne. Życie toczy się w chwili obecnej.
Po rozlokowaniu się w alberdze, wyruszyłyśmy na krótki spacer w poszukiwaniu pięknych widoków i wygodnej trawy do powylegiwania się w ostatnich promieniach słońca.
Napotkałyśmy parę małych kocurków, które w sympatyczny sposób rozwiązały swój problem 😉
I nastała pora na spanie, jutro wyruszamy dalej, na naszej drodze czeka nas Cruz de Ferr, czyli góra z żelaznym krzyżem.
ZDJĘCIA WŁASNE.
też mam zdjęcia tych kwiatów z polany za Astorgą. Piękne. I zdjęcia Foncebadon! :):)
Znaczy mamy podobne upodobania 🙂 i znaczy, że szłyśmy tą samą drogą – innymi słowy Buen Camino 🙂
to marzenie jeszcze przede mną… 🙂
szczerze polecam! jest też bardzo przyjazne piechurowi 🙂
i piękne niesłychanie… znam z opowieści i zdjęć szlaki, sama byłam w albergo ok. 10km od SdC no i w mieście… klimat niezapomniany 🙂
to prawda 🙂