Agata usiadła na oparciu kanapy i zamyśliła się patrząc tępo w ścianę, właściwie trudno powiedzieć, czy użyte tutaj słowo „zamyśliła się” jest odpowiednie, może jest to spore nadużycie.
Zaczęła majtać nogą po czym zsunęła się na kanapę i położyła na plecach kontynuując swoje dotychczasowe zajęcie, jednak tym razem wybrała sufit.
I trwała tak, a czas płynął obok…przepływały chmury, ryby, ptaki, mucha, obrazy i ich brak, ciemność i jasność, płynęło sobie wszytko co chciało.
Zegar nie tykał, ponieważ zawsze pokazywał godzinę trzecią zero pięć. Nie była to ani bardziej, ani mniej ważna godzina. Była po prostu taka jaka była.
Panowała absolutna cisza.