Hoi An to świetna baza wypadowa w dwa niezwykłe miejsca My Son i Marble Mountain.
W My Son powracamy do państwa Czampy. Czamowie to potomkowie żeglarzy austronezyjskich, którzy przybyli na tereny Wietnamu Środkowego podobno już w II wieku. Wznoszone w My Son od VII do XII wieku hinduistyczne świątynie były miejscem religijnym dla Czamów, których stolica Simphapura (obecne Tra Kieu) oddalona była od My Son o 10 km, sądzi się też, że zostali tu pochowani władcy państwa Czampy. Sanktuarium My Son zostało ufundowane przez króla Bhadrawarmana I i poświęcone Śiwie.
W czasie wojny wietnamskiej ukrywały się tutaj wojska Wietkongu, a co za tym idzie trwały walki i bombardowania, My Son zostało w dużym stopniu zniszczone, a najstarsza świątynia z VII w właściwie przestała istnieć. Odsłonięte i odminowane po wojnie My Son jest obecnie jednym z ciekawszych miejsc do zobaczenia w Środkowym Wietnamie. Jako ciekawostkę dodam, że w pracach archeologicznych brali udział Polacy z lubelskiej Pracowni Konserwacji Zabytków. Stworzono nawet na terenie My Son maleńkie muzeum z rzeźbami z okolicy.
Teren My Son leży w dolinie otoczonej górami. Każda grupa budowli przedstawia miniaturę świata. Fundamenty oznaczają ziemię, strzelisty dach wskazuje niebiosa. Wejście głównej wieży zawsze wychodzi na wschód. Pomniejsze wieże symbolizują kontynenty. Rów wokół każdego zespołu świątyń symbolizuje oceany. Dodam jeszcze tylko, że tu i ówdzie pojawiają się gigantyczne kamienne fallusy czczone, jako bóstwo Linga, a dotykane przez licznych turystów na szczęście, jakie mogłyby przynieść w alkowie.

sklepienie wnętrza świątyni

nieodczytana do tej pory tablica zapisana językiem Czamów

Linga

Śiwa
Grupy świątyń nazwano literami od A do H, najstarsza grupa A to jednocześnie grupa, która uległa największym zniszczeniom w czasie nalotów dywanowych wojsk amerykańskich na Wietkong.

tak znikają zabytki w dżungli
Część zabytkowych pozostałości z My Son znajduje się w muzeum kultury Czamów w mieście Da Nang również w okolicy Hoi An. Jest tutaj między innymi rzeźba człowieka o głowie słonia – legenda mówi, że gdy jeden z władców powrócił do domu po wieloletniej nieobecności zastał w komnacie małżonki młodego mężczyznę, biorąc go za kochanka niewiernej żony w napadzie wściekłości odciął mu głowę. Okazało się jednak, że odciął głowę własnego syna – natychmiast zaczął błagać bogów o głowę i życie dla swojego dziecka. Bogowie przyjęli błagania, ale kazali mu udać się do dżungli, a tam pierwsze napotkane zwierzę miało użyczyć głowy dla syna – no i jak nie trudno zauważyć był to słoń!
Potomkowie Czamów żyją w Wietnamie do dzisiaj, mają ciemniejszą skórę od Wietnamczyków, kręcone włosy i zamieszkują głównie tereny delty Mekongu. Wietnamczycy i Czamowie podobno nie za bardzo za sobą przepadają i nie wiążą się w rodziny. Może ta niechęć sięga aż do czasów, gdy jeden z władców Wietnamu oddał swoją córkę za żonę władcy Czamów, mając nadzieję na pokojowe zacieśnienie więzi pomiędzy królestwami, wywołując jednak niechęć ludu zwielokrotnioną po śmierci władcy Czamów, w których zwyczaju był pochówek męża wraz z żywą żoną! Wietnamska rodzina królowej zdołała na szczęście porwać królową przed pogrzebem i tym samym uratować od śmierci. Królowa zdecydowała się pozostać do końca swych dni w zakonie. Jednakże cała ta sytuacja spotęgowała konflikt pomiędzy państwami. Państwo Czampa istniało w Wietnamie Środkowym do XV wieku, kiedy to zostało rozbite i ostatecznie wchłonięte przez Wietnam w XIX w.
Przenosimy się teraz do Marble Mountains, czyli Gór Marmurowych. Jest to pięć marmurowo-wapiennych gór, które przypominają razem śpiącego smoka. Jednak niezwykłe w nich jest to, że w górskich jaskiniach ukryte są świątynie poświęcone Buddzie i Konfucjuszowi.
I to miejsce służyło w czasie wojny za kryjówkę dla Wietkongu, był tutaj podobno nawet w jednej z grot szpital.
Na najwyższą górę Thuy Son można wejść, a warto gdyż rozpościera się z niej przepiękny widok na okolicę i Morze Południowochińskie. Gdy wspinamy się na sam szczyt potwierdza się słuszność nazwy tego miejsca, faktycznie wyślizgane, białe kamienie to marmur!
Tyle o dawnych miejscach i historiach miłosnych. Wracamy na nocleg do kolorowego Hoi An. Dobranoc 😉
© ZDJĘCIA WŁASNE
Niesamowite historie! Bardzo ciekawy wpis, dzięki 🙂
Cieszę się, że się podobały – dodałam jeszcze jedno zdjęcie o którym zapomniałam! No przecież bóstwo Linga!
Nie byłam w Wietnamie, (może kiedyś pojadę), ale widzę, że na swój sposób te rzeźby przypominają mi hinduskie Kajuraho.
bo te właśnie mają hinduskie korzenie
Architektura niezwykła
w jaki sposób zwiedzaliście te dwa miejsca? Zorganizowaną wycieczką czy na własną rękę, jakie są mniej więcej koszty? dziekuję
Korzystaliśmy ze zorganizowanych wycieczek – szybko i sprawnie. Kosztów niestety nie pamiętam, ale nie były wysokie.
Aniu. z przyjemnością wróciłam do wspomnień o Wietnamie. Niesamowite, że byłyśmy tam w tym samym czasie nie wiedząc o tym ! I to kapitalne spotkanie w Sajgonie na lotnisku . Muszę z zazdrością przyznać ,że Twoje zdjęcia są przepiękne i czasem drapię się w głowę – czy ja tam też byłam?
pozdrawiam i życzę jeszcze wielu tak udanych wojaży.
Dorota
Dziękuję 🙂 Może jakaś powtórka tym razem razem i w góry?