Nareszcie Santiago de Compostela

 

DSC04209

Pozostałe 100 kilometrów, czyli około 5 dni drogi, idziemy przez Galicję, która jest znacznie chłodniejsza, w szczególności rano i wieczorem. O poranku snują się mgły i chmury nad polami i lasami. Chodzi się wzdłuż niezwykłych dróg obłożonych kamieniami pokrytymi mchem. Brzegiem pną się jeżyny, bluszcz i inne pnącza poprzetykane ziołami. Wzdłuż drogi rosną powyginane stare drzewa i wierzby z pękatymi pniami, z których wyrastają cienkie gałęzie.

Mijamy miasteczko Portomarin, które wygląda na stare, bo takie jest, jednak w roku 1962 zostało przeniesione kamień po kamieniu w nowe miejsce na wzgórzu wraz z zabytkowym kościołem św. Mikołaja z doliny poniżej, w której obecnie jest zalew.

Idąc dalej mijamy Melide, w którym można w restauracji przy ulicy zjeść ośmiornice po galicyjsku. Podobno restauracja z nich słynie. Nie wiem jak Wy, ale ja ośmiornice lubię bardzo. Toteż zatrzymujemy się na pyszny obiad – ośmiornice, małe, zielone papryczki pimientos posypane solą morską i delikatne krążki kałamarnicy.

W Melide jest duża alberga na ponad 200 osób, dlatego jeśli wolicie albergi bardziej kameralne lepiej przejść się dalej do Arzua.

Arzua to sympatyczne małe miasteczko z białymi kamienicami. Na niezwykłym placyku, przykrytym baldachimem z liści platanów, spotykamy dwóch młodych Polaków, którzy zapraszają nas na wieczorną mszę. Idziemy, w kościele rozglądamy się i widzimy nagle, że nasi Polscy znajomi to księża, którzy na dodatek mszę prowadzą!

DSC04249

Od Arzua do następnego miejsca Pedrouzo jest 19 kilometrów i zmienia nam się zupełnie temperatura i widoki – zaczynają się lasy eukaliptusowe, pełne podłużnych liści i lezącej na ziemi odpadającej z pni kory. Jak może wiecie liście eukaliptusów ustawiają się równolegle do promieni słońca, co powoduje że nie dają cienia. Faktycznie lasy są prześwietlone słońcem, jasne i radosne, pachnące olejkami, brakuje tylko śpiących na nich misiów koala.

Gdy dochodzi się do Santiago de Compostela zaczynają się dziwne widoki zwisających z kabli wysokiego napięcia butów trekkingowych – czy biegli w podskokach i pospadały im buty?

To niesamowite uczucie dojść tak daleko na piechotę. Wybieramy miejsce noclegowe nad miastem, w Monte do Gozo, na pięknym pachnącym sianem wzgórzu, z którego widać Santiago de Compostela. Alberga jest pomyślana na 800 osób, ale podzielona na zespól małych budynków, więc jest przyjemnie. Stąd do Santiago są 4 kilometry i można zatrzymać się na dłużej, z czego korzystamy.

 

Jesteśmy zmęczone, ale szczęśliwe. Na tyle niezmęczone jednak, że postanawiamy kontynuować wędrówkę nad ocean do Fisterry, najdalej wysuniętego przylądka Hiszpanii.

ZDJĘCIA WŁASNE

Reklama

14 uwag do wpisu “Nareszcie Santiago de Compostela

  1. Pingback: Pimientos –małe, zielone papryczki | fabryka czasu ulotna

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s