Nadszedł czas na następną piękną trasę śladami Mennonitów i cudów żuławskich.
Tak dla informacji wstępnej Mennonici to ortodoksyjny odłam anabaptystów uciekający w XVI wieku przed prześladowaniami religijnymi. Ci osadnicy z Fryzji i Holandii zwani Olędrami znaleźli swoją nową ojczyznę tutaj na terenach Żuław. Zostali chętnie powitani przez polskich władców ze względu na swoje umiejętności osuszania podmokłych terenów i wiedzę rolniczą. To dzięki nim można by rzec Żuławy wyglądają tak jak wyglądają. Niestety po pierwszym rozbiorze Polski ponownie prześladowani przez władze pruskie musieli uciekać, aby nie dać się wcielić do wojska, którego ich religia nie uznaje. Wyjechali do Rosji i Stanów. Opuścili ostatecznie tereny Żuław po 1945 roku uciekając przed Armią Czerwoną, a ci, którzy pozostali zostali wysiedleni do Niemiec. Niestety pozostawione przez nich zadbane wioski, domostwa, kanały i ulice wodne uległy zniszczeniu w latach powojennych. Ciekawostką może być fakt, że matka Anny German była właśnie Mennonitką.
Tym razem jedziemy pociągiem regionalnym do Elbląga.
Tutaj po ploteczkach przy kawie wyruszamy na naszych rumakach do Raczków Elbląskich, żeby postawić stopę w najniższym miejscu Polski – 1,8 m p.p.m.! Następnie wyruszamy dalej w poszukiwaniu ciekawej architektury, pięknych krajobrazów i ciszy mennonickich cmentarzy.
Naszym następnym miejscem są Tropy, w których oglądamy zapadający się dom podcieniowy i czytamy o ulicówce wodnej. Wyobrażamy sobie jak to kiedyś stały wzdłuż kanału piękne domy, a ich właściciele podpływali łodzią i cumowali ją nieopodal domostwa. Szkoda, że nie można odtworzyć tej niezwykłej krainy. Nowi mieszkańcy pozostawieni po wojnie z domami, których remont zabytków absolutnie przekraczał możliwości przeciętnej rodziny niestety często nie zadbali o nie tak jak powinni. Obecnie domy są w opłakanym stanie, a czasem to już ruina. Napotkana przez nas gospodyni wręcz prosiła, aby ogłosić światu żeby coś zrobił i pomógł w ratowaniu tego dziedzictwa. Jak to wygląda i kto powinien coś zrobić wiedzą z pewnością najlepiej władze gmin.
Po cmentarzu Mennonitów w Tropach, ani śladu pozostała tylko tabliczka informacyjna.
Po krótkim posiłku jedziemy do miejscowości Jezioro, oglądamy kościół neogotycki z XIX wieku i pędzimy do wsi Różany. Tutaj przy kościele odnajdujemy omszałe nagrobki mennonickie.
Jezioro:
Różany:
Kolejny na naszej mapie podróżnej jest Rozgart, a tu zdumiewający widok dom podcieniowy z zamurowanymi podcieniami, ale dzięki temu nie zniszczał i nie zawalił się, co zrobić! Jednak nieco za drzewem, na którym rozgościł się bocian stoi drugi piękny dom z 1749 r.
Mkniemy dalej do wsi Szaleniec, folwarku założonego w XIV wieku przez Krzyżaków, który pozostał pod tą nazwą do dzisiaj. Pozostał też dobrze zachowany cmentarz z pięknymi stelami, na których ciągle widoczne są znaki, takie jak motyl, korona, gołąb – a każdy z nich coś znaczy. I tak dla przykładu motyl symbolizuje, krótkie w wymiarze wieczności życie i ulatywanie duszy do nieba, medalion to oznaka chwały i triumfu, serce zaś to żarliwa miłość i wiara …
Jedziemy dalej do Klecia, w którym podziwiamy podobno najbardziej monumentalny dom podcieniowy z całych Żuław. Postawiony w XVIII wieku przez cieślę Dawida Zimmermanna – ma dwie kondygnacje, dwuspadowy dach i 9 kolumn podcieniowych, a na dodatek jest pięknie zdobiony. Faktycznie robi wrażenie.
Ubolewamy nad faktem, że wszystko jest takie biedne, że brakuje pieniędzy, że nie ma kawiarenek przydrożnych, że to i owo, aż dojeżdżamy do jak zwykle pięknego Malborka, który opuszczamy po wypiciu gorącej i pachnącej kawy, aby zdobyć ostatnie miejsce przeznaczenia, a mianowicie Stogi Malborskie z najlepiej zachowanym i zadbanym cmentarzem mennonickim.
Stara nieczynna już stacja w Stogach i cmentarz:
Teraz pozostaje nam już tylko dostać się szybko do Szymankowa, z którego po przejechaniu 64 kilometrów na naszych dzielnych rowerach wracamy kolejką do Gdyni.
ZDJĘCIA WŁASNE ©
Cudna wycieczka … Niestety erce krwawi gdy patrzy się na popadające w ruinę tak piękne i zabytkowe domy.
No niestety, część domów jakoś stoi, a niektóre kupują bogaci entuzjaści, ale to wymaga wielkich pieniędzy… a te gminy też bogate nie są i tak to u nas wygląda niestety…
W wielu innych miejscach też wygląda podobnie, niestety… A wpis super ciekawy!
Tak sobie myślę, że to rejon, który powoli wraca do łask, a ma niesamowity potencjał turystyczny! Tylko trzeba go szybko ratować!!!
Ja jeszcze tam nie byłem – muszę koniecznie kiedyś się wybrać!
Koniecznie! Cudownie jest na wiosnę gdy kwitnie rzepak, wtedy jest też święto tulipana w Mokrym Dworze, a 9 czerwca święto sera w Jegłowniku 🙂 Ale radzę pojechać szybciej rowerem tą trasą z Gdańska – jest cudowna!