Olej arganowy uważany jest za niezwykle cenny środek na niemal wszystko. Jest drogi i cuda czyniący. Można go jeść i dodaje się go do kosmetyków. Dlaczego jest drogi zrozumiałam w kraju, z którego pochodzi, czyli w Maroku.
Drzewa arganowe rosną na zboczach kamienistych gór, niezbyt blisko obok siebie i na dodatek pokryte są wielkimi przerażającymi kolcami. Owoce podobne do małych śliwek zbierane są podobnie do oliwek, czyli czeka się na moment, w którym gotowe są spaść.
Następnie są obierane z miąższu, rozbijana jest łupina i wydobywane wnętrze nasienia, z którego tworzony jest olej arganowy. Tradycyjna metoda polega na mieleniu ziaren w żarnach na oleistą pastę, z której ręcznie wyciska się olej. Do wyprodukowania 1 litra oleju tradycyjną metodą tłoczenia na zimno potrzeba ok. 30–35 kg owoców i 8 godzin pracy!
Obecnie oczywiście wytwarza się olej również maszynowo.
Olej arganowy nazywany jest „płynnym złotem Maroka” i nic dziwnego. Arganowce podobno, gdzie indziej nie chcą rosnąć – i wiecie co? I bardzo dobrze, bo przynajmniej ten piękny kraj ma cudowne źródło dochodów.
Olej arganowy jest bardzo zdrowy na serce, ale też ma moc kosmetyczną.
Spożywany jest do śniadań w postaci oleju – do moczenia tradycyjnych okrągłych marokańskich chlebów. Ma posmak orzechów.
Robi się z niego też przedziwną i przepyszną pastę do chleba o nazwie amlou – a mianowicie do arganowej oleistej pasty, która pozostaje po odciśnięciu oleju dodaje się zmielone migdały i miód. Bardzo interesujący smak. Dosyć drogi smakołyk, choć nie bez powodu…
ZDJĘCIA WŁASNE
Bardzo ciekawe podsumowanie. Przywieźliśmy sobie flakonik z Maroka ☺️
Ja oczywiście też, no i amlou, w którym moje dziecko zakochało się natychmiast 🙂