Subiektywny alfabet kobiety w podróży (A)

Taki pomysł zapodała koleżanka blogerka na wysilenie umysłu. Prototypem był „Alfabet emigranta”.No to wysiliłam umysł i wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że z „B” będzie lepiej. Tak czy inaczej zapraszamy do wspólnej zabawy 🙂

AaAaAaAaAa:

11779858_1204157179609780_6730428103483538707_o

Myślę, że wyrazem przewodnim będzie „Aktywny”, jednakże dojdę do niego poprzez inne wyrazy, ale w każdej opowieści jest aktywność związana z wyjazdem. Może to być na przykład aktywny okrzyk:

A jak „Ale”:

Ten krótki wyraz doskonale pasuje do wielu sytuacji, albowiem zaczynam od:

„Ale, gdzie dokładnie pojedziemy?” Zaczyna się wertowanie przewodników i przeglądanie stron internetowych, oglądanie map i sprawdzanie czy wszystko, aby zmieści się w czasie. Mam wiele miejsc w głowie, które leżą sobie jak na półce i czekają na swój czas…

,„Ale, pójdźmy na żywioł”. No, bo przecież nie zawsze wszystko musi być na tip top, coś można zmienić, gdzieś może być drobne zawirowanie, damy radę, a w ogóle to czasami mam ochotę po prostu być – nie gonić za czymś, nie planować, być. Często być dla drugiej osoby. Być i patrzeć jak żyją inni ludzie. Być i patrzeć jak mija czas.

„Ale, popatrz jak tutaj pięknie!” No, bo gdzie bym nie była zawsze mi się podoba. Przyznaję, że wolę przyrodę. Więc gdy stoję na szczycie góry, to jest właśnie to zdanie, gdy stoję na pustej plaży, gdy stoję nad jeziorem, na łące itd. Jednakże doskonale pasuje tan okrzyk do miast.

I ostatnio, jako, że lat przybywa:  „Ale czy w temperaturze 40 stopni możemy jednak pojechać na górę kolejką?”

No i na koniec:

„Ale, czy ja wszystko zabrałam”

i

„Ale, czy to na pewno nasz autobus?” Przyznaję, czasami się mylę.

Aktywnie można też się przygotować:

A jak „Aranżować”

Nie lubię i nigdy nie lubiłam jeździć z biurami podróży. W ogóle najbardziej lubię wyjazdy kameralne, wtedy wspaniale jest planować, co i jak. Czasami przejmuję inicjatywę zupełnie, czasami zdaję się na innych. Najwspanialszym, bowiem momentem jest chwila, gdy podejmuję decyzję gdzie i kiedy. Potem układanie wszystkiego…

Gdy jest aktywnie to trzeba się:

A jak „Adaptować”

Poznawać miasto, w którym spędzę 2 tygodnie – dziwić się jak z każdym dniem staje się coraz bardziej rozpoznawalne.

Poznawać łajbę i uczyć się na niej żyć, a na morskiej fali chodzić!

Powoli zdobywać kondycję w górach lub na drodze do Santiago. Ostatnio zdobywałam kondycję przed wyjazdem w pobliskim lesie 😉

Uczyć się rytmu dnia, gdy trzeba wcześnie wstawać i spędzić cały dzień w ruchu.

Po prostu

A jak „Aktywny”

Lubię żeby mój wyjazd mnie nieco zszargał, to znaczy wolę nie mieć wszystkiego dopiętego na ostatni guzik. Lubię poczuć od czasu do czasu dreszczyk emocji. Kocham się zmęczyć. Uwielbiam sapać w górach, chociaż zawsze zastanawiam się w krytycznym momencie czy na pewno, jednak po zdobyciu szczytu kompletnie zapominam o zmęczeniu. Długa droga, rower, kajak, biegówki, byleby nie siedzieć zbyt długo. Lubię odrobinę niewygody. Po aktywnym zszarganiu zawsze czuję się cudownie w moim spokojnym domu!

To jest moje A.

A następnym razem obiecuję użyć jednego wyrazu, tym razem tylko spytam:

„Ale to miał być jeden wyraz?”

*** *** ***

A w innych blogach:

A jak „Akcent”

Reklama

11 uwag do wpisu “Subiektywny alfabet kobiety w podróży (A)

  1. Pingback: Subiektywny alfabet kobiety w podróży - A - nie tylko miejsca

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s