„B” jak Bagaż.
No, a jakże mogłoby być inaczej! Przecież bagaż to najważniejsza rzecz w rękach podróżującej kobiety.
Bagaż pakowany jest z wielką uwagą i systematycznie uzupełniany. Mój zazwyczaj pakowany jest przez kilka dni. Codziennie coś dokładam, a na koniec nie pamiętam, co jest w środku, więc wszystko rozpakowuję i zaczynam od nowa.
Odnoszę wrażenie, że się starzeję. Dawniej w moim bagażu było kilka potrzebnych rzeczy i nie miałam problemów z kosmetykami.
Obecnie niestety mam coraz większą kosmetyczkę, pakuję do niej krem na noc, krem na dzień, krem pod oczy, krem na szyję i dekolt, krem liftingujący i do stóp, peeling i szampon, odżywkę i jeszcze perfumy i coś do makijażu i demakijażu, krem do ciała na noc i na dzień i dezodoranty i defolianty…
Oczywiście, jeśli powiedziane jest „Twój bagaż nie może ważyć więcej niż 10 % Twojego ciała” po prostu zostawiam zapakowaną kosmetyczkę w domu i jadę z jednym kremem w tubce.
Jeśli chodzi o bagaż to po prostu pakuję potrzebne rzeczy.
I na przykład, jeśli koleżanka dzwoni do mnie z pytaniem „Czy zapakowałaś paszport” to oczywiście dziękuję jej serdecznie, bo właśnie kompletnie o tym zapomniałam! Przecież jestem w Europie i nawet dowodu osobistego nie zapakowałam!!! To nic, że jedziemy przez Serbię!!!
Mogę mieć plecak lub walizkę. Wszystko zależy od okoliczności i rodzaju wyjazdu. Ostatnio jednak wolę walizki. W walizce można wszystko pięknie poukładać, tylko, że ja nie potrafię – to chyba efekt uboczny plecaków noszonych w młodości.
Zazwyczaj mam wygodne buty. Nie to żebym nie miałam butów na obcasach, mam oczywiście, że mam tylko ich nie noszę. Ale mam, żeby nie było, że nie noszę, bo nie mam. Czujecie tę różnicę?
Jakiś czas temu jechałam w miejsce eleganckie na trzy dni, z wykwintną kolacją, więc zapakowałam buty na obcasach, sukienki, perfumy i te wszystkie damskie głupotki i wiecie co? Nie uwierzycie, bo ja też nie mogłam! Gdy dojechaliśmy samochodem na miejsce okazało się, że zostawiłam walizkę w domu! Miałam to co na sobie i sukienkę, która wisiała na wieszaku na drzwiach wyjściowych.
Musiałam się nieźle nagłówkować, żeby przetrwać BEZ bagażu! B E Z B A G A Ż U !!!! Łatwo nie było…
Cóż dodać? Chyba tylko szerokiej drogi 🙂
Acha, ten pies na zdjęciu wcale nie jest mój!
*** *** ***
B na innych blogach:
Pingback: Subiektywny alfabet kobiety w podróży - B - nie tylko miejsca
Też pomyślałam o bagażu:) Fajny tekst!
Dziękuję 🙂
Bagaż rzecz ważna 🙂 Mnie życie nauczyło radzenia sobie z małym bagażem.
W kwestii butów na wysokich obcasach – mam tak samo, tzn. mam, ale nie noszę 🙂
🙂