Gdy byłam mała, było w moim domu zaczarowane okno, a było to okno mojego pokoju, w którym lubiłam siedzieć w nocy, gdy wszyscy domownicy zasnęli. Z okna było widać tory, pociągi i perony, a w oddali dźwigi.
Okno wychodziło na ulicę Czerwonych Kosynierów, obecnie nazwaną Morską, pokrytą wtedy kocimi łbami. Po drugiej stronie rosły wielkie drzewa, w których, byłam pewna, w nocy spały wróble. Za drzewami stały małe domki pamietające starą Gdynię. Zapalone latarnie dodawały wszystkiemu uroku i tajemniczości. W ciemnościach pozapalane gdzieniegdzie były światła. Panowała cisza. Czasami przejechał jakiś samochód po kocich łbach, czasami przejechał pociąg. Domownicy spali cicho oddychając i śniąc…
To były moje ulubione noce, które pamiętam do dzisiaj. Noce niedaleko stacji Gdynia Stocznia.
Do dzisiaj też pamiętam poranek 17 grudnia, gdy w jeszcze ciemny, jeszcze nieodsłonięty przez słońce świat wdarł się straszny dźwięk strzałów zrywając mnie z łóżka. „Mamo! Czy to wojna spytałam?” „Nie, śpij dziecko, nic się nie dzieje”.
Ale ja wiedziałam, że się dzieje coś bardzo złego. Widziałam to potem w dzień i kolejny dzień…Ludzi, ulotki spadające z nieba, helikoptery. Bałam się. Chociaż w domu byłam bezpieczna. Wiedziałam, że nie wolno mi wychodzić. Wiedziałam, że zginęli ludzie z podsłuchanych rozmów dorosłych.
Pamiętam to wszystko i modlę się od zawsze, żeby nigdy się taki czas nie powtórzył…
17 Grudzień 1970 r
Historia niczego nas nie nauczyła…
A ja myślę, że nas nauczyła – potrafiliśmy pokojowo wywalczyć wolność 10 lat później.
Tak, a teraz pokojowo oddaliśmy 😆
Jasny gwint! Spokojnie to tylko awaria ;-P
I nigdy nas nie nauczy… Dopóki mamy wolność jakąkolwiek dopóty nie będziemy się nad nią rozczulać,jak nam zabiorą to się ludzie obudzą na chwilę i tak w kółko macieju 🙂
Takie życie, chociaż jakoś to się toczy wyboistą może drogą, ale mam nadzieje do przodu, no może ostatnio troche do tyłu 😉 Jestem dobrej myśli, nadal…