Ni stąd ni zowąd pojechaliśmy z przyjacielem do Drohiczyna, pięknego miasteczka nad przełomem Bugu. Rzeka Bug już sama nastraja mnie nostalgicznie. Nie wiem czy to, dlatego, że połowa mojej rodziny z niedalekich okolic Bugu pochodzi, czy dlatego, że jakoś łączy się z Kresami i ze stratą pięknych terytoriów – nie wiem, wiem, że mnie nastraja i już!
Drohiczyn – już sama nazwa jest piękna i niezwykła to niegdysiejsza stolica Podlasia. Prawa miejskie otrzymał już w XV wieku od Aleksandra Jagiellończyka, a ślady osadnictwa pochodzą z wieku VII.
Historii opisywać nie będę można poczytać tutaj
Tak czy inaczej dawne multikulturowe miasteczko na szlaku handlowym podupadło już w XVII wieku. O jego świetności i wymianie handlowej świadczą nie tylko historyczne zapiski, ale i odnaleziony skarb ze srebrnymi dirhemami arabskimi z VIII i X wieku. Przebiegał też tędy szlak pocztowy Wilno –Warszawa, po którym mknęły z listami i paczkami dyliżansy.
Pozostały w Drohiczynie kościoły, cerkwie i klasztory. Jest to też najmniejsza diecezja i ciągle jest tutaj Wyższe Seminarium Duchowne, w którym jeśli to prawda obecnie jest zaledwie siedmiu księży. Zniknęły kościoły unickie i bożnica żydowska.
Pozostała w Drohiczynie Góra Zamkowa, niestety bez zamku, jednak przepiękny widok, jaki się z niej roztacza na przełom Bugu nieco wynagradza ten brak. Warownię zniszczyły wojska rosyjskie pod wodzą Chowańskiego, jeszcze przed Potopem Szwedzkim. Podobno jednak raz na 100 lat w Noc Świętojańską Góra Zamkowa się otwiera i wychodzą z niej zbrojni rycerze, wsiadają do łodzi i jedni płyną w dół rzeki, drudzy w górę, nikt nie wie, po co i gdzie… Jedno jest pewne przed nastaniem świtu muszą wrócić, bo inaczej wrota Góry Zamkowej zamkną się na sto lat. Spotkało to jednego z rycerzy – ujrzał piękną Drohiczyniankę i zapomniał o Bożym świecie, świcie i Górze Zamkowej – podobno błąka się do tej pory i czeka na otwarcie się Góry.
Miasteczko jest również słynne za sprawą Daniela Olbrychskiego, który tutaj się wychowywał i jak to bywa, ma gdzieś swój dom wypoczynkowy i zdarza się go spotkać, a to w Restauracji pod Katedrą, a to galopującego gdzieś przez piękne tereny nad Bugiem. Podobno zdarzyło mu się nawet galopować za młodu nago z Marylą Rodowicz i choć mieszkańcy milczą na ten temat, jestem w stanie w to uwierzyć znając temperament i fantazję obydwojga!
Pięknie opisane! A jaka urocza chatka.